Ujëvara e Borshit – albańska kuchnia i wodospady
Artykuł w skrócie:
- Magia trasy SH8
- Porto Palermo
- Qeparo – cyprysowe miasteczko
- Borsh – ogromna plaża!
- Ujëvara e Borshit – albańska kuchnia
Dzisiaj czeka nas prawdziwa uczta! I co dziwne – zaplanowana. Rzadko bowiem zdarza się, że wiemy z góry gdzie będziemy jedli danego dnia w podróży 😀 Przemierzając albańskie wybrzeże można natknąć się na bardzo oryginalną restaurację, która wyróżnia się na tle nadmorskich lokali. Ujëvara e Borshit może być także pierwszym miejscem na zderzenie z szerszą gamą albańskich smaków!
Magia trasy SH8
Droga z widokiem na Morze Jońskie aż prosi aby się na chwile zatrzymać… Zwłaszcza gdy nadchodzi zachód słońca! Mijając kolejne kurorty, te zadbane i te opustoszałe można natknąć się na urocze kawiarnie bądź knajpy, które jednocześnie pełnią rolę punktu widokowego. Sami zatrzymaliśmy się przy jednym z nich, a dokładnie przy Bar Restaurant Marko. Szybka przerwa na kawę przy pięknych widokach!
Porto Palermo
Jadąc od plaży Gjipe dalej drogą SH8 można natknąć się na liczne kurorty i pomniejsze plaże. Jednym z nich jest Porto Palermo – skąd taka nazwa? Pierwotnie to miejsce nazywało się Panoramos ale jacyś dowcipnisie z włoskiej armii stwierdzili, że w sumie to brakuje im rodzimych klimatów i przemianują sobie miejscówkę na Port Palermo, a co tam. Na co możecie liczyć dookoła? Na to samo co kilkadziesiąt kilometrów wstecz i do przodu, czyli plaże, plaże, bunkry, bunkry i w gratisie zamczysko Alego Paszy.
Qeparo – cyprysowe miasteczko
Dokładnie kilka kilometrów dalej będziecie przejeżdżać przez Qeparo, które słynie z rosnących tam cyprysów. Stąd także wzięła się nazwa miasteczka. Znajdziecie tam również masę orchidei (chyba). Nie musicie się nawet zatrzymywać – przy drodze można zobaczyć sporo pięknych kwiatków! W starszej części miasteczka ponoć stoją jeszcze domy z XIX wieku :O Ale może ciekawszym miejscem okaże się stojąca tam wytwórnia oliwy. 😀
Borsh – ogromna plaża!
Miasteczko Borsh słynie z jednej z najdłuższych plaż w całej riwierze. Znane jest także ponoć z tego, że trafia w gusta osób ceniących spokój. W sumie to by się to zgadzało, bo przy ogromnej plaży nie ma praktycznie nic 😀 Jest za to duży parking i dużo miejsca. Rzut z lotu ptaka zobaczycie tutaj.
Ujëvara e Borshit – albańska kuchnia
Robi się już ciemno, a my głodni jak wilki docieramy do restauracji Ujëvara e Borshit. Nie ma sezonu, a nam udało się ledwo zaparkować – w wakacyjnych miesiącach musi się tutaj dziać! Mijamy budynek i od razu udajemy się na tyły aby sprawdzić czy zdjęcia mówiły prawdę. Okazuje się, że tak! Restauracja dysponuje dużym ogrodem, a stoliki usytuowane są pomiędzy małymi wodospadami 😀 Teraz można wytłumaczyć nazwę tego miejsca – ujëvara oznacza po prostu wodospad! Przeglądając mapę Albanii na pewno podłapiecie takie słówka 😛 Właśnie to przyciągnęło nas w te rejony!
Na początku byliśmy jedynymi gośćmi. Było już późno i w sumie zdążyliśmy zrobić kilka zdjęć zanim zrobiło się ciemno. Mimo tego cały czas byliśmy oczarowani tym miejscem – i tym, że możemy sobie wybrać stolik który chcemy (nie lubimy tłumów) 😀 Miły kelner (potrafiący nawet kilka słów po polsku) od razu przyszykował nam miejsce i rozdał menu. A co w nim?
Menu zawiera większość potraw albańskiej kuchni, od ryb przez mięsa, owoce morza i sery. Jeśli więc nie mieliście jeszcze okazji spróbować niektórych dań to istnieje duża szansa, że tutaj je znajdziecie! Sami polowaliśmy właśnie w takie pozycje – żeby spróbować jak najwięcej przysmaków. Nigdy nie wiadomo czy jeszcze będzie szansa (na przykład ciasto trilece udało nam się spróbować dopiero pod koniec wyprawy). O Albańskiej kuchni opowiemy Wam jeszcze w osobnym artykule, a tymczasem przejdźmy do tego co zawierało nasze zamówienie o godzinie 21 😀
Nasze zamówienie
Norbert
Levrek ne Zgare – grillowany okoń
Łukasz
Mish Qengi – jagnięcina
Ola
Supe Pule – zupa na bazie kurczaka
Linguini Karkalec – makaron linguine z krewetkami
Łukasz
Merluc – plamiak / łupacz (prawdopodobnie)
Kallamar Friture – smażone kalmary
Wspólnie
Djathe i bardhe zgare – grillowany ser feta,
Mix mishi i Vogel – półmisek mięs (kiełbaski, jagnięcina, mici, wieprzowina, kurczak)
Vere – wino (w menu było czerwone ale udało nam się dostać dzbanek białego)
Kackavall zgare – grillowany żółty ser (kaszkawał)
Patate – frytki
Sallate Mix – mix sałat
Koka kola – można się domyśleć 😀
Nasze wnioski i ocena
Norbert trafił w dziesiątkę – grillowany okoń okazał się najlepszą rybą jaką jadł, choć z reguły za nimi nie przepada. Albańska kuchnia zmusiła go jednak do spróbowania i się nie zawiódł 😀 Możemy polecić tą pozycję.
Łukasz narzekał, że mięso było trochę twarde. Zarówno jego danie jak i mięska z półmiska. I jak się okazało później był to częsty przypadek w innych restauracjach. Uważajcie więc szczególnie z jagnięciną.
Oli wszystko smakowało. Po przejechaniu całej Albanii sami możemy też potwierdzić, że krewetki robią wyborne w każdej postaci! Grzech nie spróbować.
Łukasz numer dwa miał mały problem z rybą – nie do końca wiedział jak się za nią zabrać i które części są faktycznie jadalne 😀 Zapytaliśmy więc kelnera, który w przerwie od „proszi bardzu” czy „ljewandowskij” stwierdził, że wszystkie razem z głową, bo jak ktoś nie zje głowy ryby to nie dowie się jak smakuje (what?!). Trochę podejrzane! 😀 No ale… Łuki się nie pieścił i chrupnął całość, a wtedy wszystko stało się… jeszcze bardziej podejrzane 😀 Coś tu jednak nie pasowało… Dopytaliśmy więc kelnera czy faktycznie wszystko-wszystko, głowa i w ogóle. Na co ten odpowiedział „no przecież bez zębów”. Także. Ten.
Dodatki były pyszne – grllowane sery fajnie dopełniają dania choć są bardzo, bardzo syte i dużo się ich nie wciągnie. Sałatka klasycznie była spora – w Albanii się nie patyczkują 😀 Ogólny werdykt możemy więc ocenić jako pozytywy. Nie jest perfekcyjnie ale można zjeść po Albańsku. Gdybyśmy mieli przyjąć ocenę punktową to:
Jedzenie: 7 (Jest smacznie ale jakość pozostawia jeszcze sporo do życzenia – zwłaszcza mięs. Znajdziecie w Albanii o wiele lepsze restauracje gdzie zjecie lepszą jagnięcinę czy lepsze krewetki. Na duży plus okoń.)
Wystrój: 9 (Ładnie ale mogli by jeszcze bardziej zadbać o to miejsce, może w sezonie jest lepiej. Mimo wszystko wystrój jest ciekawy i to właśnie przyciągnęło nas do tego miejsca.)
Ceny: 5 (Ceny są niestety spore. Nie jest to budżetowe miejsce. Sami nie planowaliśmy tyle wydawać i pewnie byśmy tego nie zrobili gdyby nie kasa zaoszczędzona na atrakcjach, które się nie odbyły.)
Obsługa: Kelner by dostał 4 gwiazdki na Uber Eats albo by musiał zjeść rybę za 5 gwiazdek 😀