Piatra Galbenei i jaskinia Focul Viu – szybki trekking
Artykuł w skrócie:
- Piatra Galbenei – punkt widokowy
- Focul Viu – jaskinia (nie)żywego ognia
- Szybka ewakuacja z Gór Bihorskich
- Terasa Mirela – smutna kolacja
- Nocleg w dolinie rzeki Aries
Po przygodzie z szukaniem Twierdzy Ponoru zostało nam jeszcze trochę czasu aby zaliczyć dwa pozostałe punkty. Płaskowyż Padis skrywa setki ciekawych miejsc jednak napięty plan dał nam w tym miejscu tylko jeden dzień, więc trzeba było go wykorzystać maksymalnie. Załączyliśmy tempo 2x, bo do zachodu było coraz bliżej. Wskoczyliśmy więc szybko na żółty szlak, który zaskoczył nas konkretnym i czytelnym oznaczeniem 😀 Nie to co niebieski, o którym przeczytacie tutaj.
Z tablicy wyczytaliśmy, że można zrobić kółko akurat po naszych upatrzonych miejscach i wrócić do tego samego punktu, co było nam mega na rękę. No to co, do boju!
Piatra Galbenei – punkt widokowy
Jak poprzednio brakowało oznaczeń to na żółtym chyba ktoś miał nerwice natręctw 😀 Kółka były praktycznie na każdym drzewie i bardzo dobrze, bo już się dzisiaj naszukaliśmy! Leśny szlak do Pietrele Galbenei jest mega fajny – kamienie, korzenie, przeszkody, zróżnicowany teren, nie ma nudy. Na tablicy było też oznaczenie, że jest to trasa trailowa i jak widać nie zawodzi 😀
Po kilkudziesięciu minutach zaczęliśmy docierać do wzniesienia i wystających głazów. Stąd jest dosłownie kilka kroków do “Stone of Galbea” – czyli naszego celu, który wznosi się na wysokości 1243 metrów. To miejsce jest uznawane za naładniejszy punkty widokowy w całym Parku Narodowym Apuseni! Z wapiennych skał rozciąga się widok na morze drzew. Można odnieść wrażenie jakby Rumunia dostarczała połowę tlenu na Ziemi 😀 To bardzo dobre miejsce aby przystanąć na chwilę podczas trekkingu, zrobić sobie przerwę i łapać promienie słońca.
Focul Viu – jaskinia (nie)żywego ognia
Ostatnim punktem na dzisiaj była jaskinia Focul Viu – choć powinniśmy od niej zacząć. Szlak do jaskini był już tak dokładnie oznaczony, że nie dało się go pomylić. Po krótkim marszu doszliśmy do zejścia i aż powiało chłodem! Z wnętrza wydobywało się lodowate powietrze. Żeby dostać się do krat trzeba było pokonać stromy, ziemisty zjazd, który kiedyś był chyba zabezpieczony drewnianymi schodami bądź podporami. W taki sposób docieramy do metalowych krat. No ale po co w ogóle tutaj iśc?
Jaskinia Focul Viu jest znana z kilku powodów – pierwszym z nich jest wieczna zmarzlina. Nawet w upalne lato z racji na akumulację zimnego powietrza lodowe formy wewnątrz jaskini nigdy nie topnieją. W środku zalega ogromny, lodowy blok o objętości około 25.000m3 – trzeci co do wielkości w kraju. Drugim powodem jest zachodzące tutaj zjawisko. W stropie jaskini znaleźć można otwór, który doprowadza do środka światło. W okolicach południa słoneczne promienie skierowane są dokładnie na lodowe formy rozświetlając stalaktyty i tworząc bajkowe widoki!
Z racji, że o 13 dopiero ruszaliśmy z Glaovoi to i tak było już za późno na seans. Tak czy siak podeszliśmy tutaj zerknąć czy w środku znajdziemy wieczną zmarzlinę i faktycznie tam jest 😀
Szybka ewakuacja z Gór Bihorskich
Chcieliśmy jeszcze obejść jaskinie albo poszukać tego okna w suficie ale nagle w oddali usłyszeliśmy dźwięk łamanych drzew. Albo coś spadło albo mieliśmy towarzystwo 😀 W tym momencie adrenalina skoczyła, nabraliśmy sił i w potrójnym tempie zrobiliśmy odwrót w stronę tablicy informacyjnej. Jaszczur nie taki odważny 😀 W końcu była to trasa do biegania! Chwilę przed 18 wróciliśmy na główną drogę także reasumując – szlak do Pietra Galbenei, jaskini Focul Viu i Twierdzy Ponoru zajął około 5 godzin.
Terasa Mirela – smutna kolacja
Nasze brzuchy dawały o sobie znak więc zdecydowaliśmy się przetestować jeszcze jedną knajpę na polanie Glavoi. Dużego wyboru nie ma, bo jest ich tutaj dosłownie 4 czy 5 ale każda miała fajny klimacik… i każda wyglądała jakby była już zamknięta 😀 Tak czy siak rozsiedliśmy się przy Terasa Mirela i walnęliśmy klasyczną gafę czyli zamówiliśmy jedzenie bez pytania o cenę! Skusiły nas obrazki na banerze i kosmiczny głód. No ale stało się, więc teraz pozostało mieć nadzieję, że chociaż będzie dobre 😀 I faktycznie cieplutka ciorba taranesasca (zupa warzywna z mięsem) postawiła nas na nogi. Niestety drugie dania były okropne, małe i odgrzewane! Za całość wyszło 80 LEI więc cebulowe serduszko zabolało. Zwłaszcza wtedy gdy zapłaciliśmy stówką, pani wydała nam 15 LEI po jednym i uciekła do samochodu odjeżdzając zanim zdążyliśmy przeliczyć resztę. Nie polecamy więc tego miejsca ani trochę! W ogóle jest jakieś szemrane, bo nazywa się Mirela, a na zdjęciach z 2021 nazwa była inna.
Nocleg w dolinie rzeki Aries
Późnym popołudniem kierowaliśmy się już w stronę Vartop, gdzie planowaliśmy spędzić noc żeby na kolejny dzień miec jak nabliżej do kanionu Sighistel. Spanie znaleźliśmy kawałek dalej w Arieseni, a dokładnie w Pensiunea Vlorica. Miejsce bez szału, normalne warunki, ludzie byli mili aczkolwiek najpierw próbowali chyba coś przekabacić 😀 Gdy doszliśmy do porozumienia wszystko poszło już gładko, a nawet pomimo kiepskiego angielskiego próbowano nam przedstawić najfajniejsze atrakcje w regionie. Finalnie zapłaciliśmy 140 LEI za noc i z tego co mówi Google to cena się utrzymuje. Na zdjęciach widać, że mają tutaj nawet ruską banię ale nie mieliśmy już czasu na takie luksusy. Jedynym minusem tego miejsca był nieupilnowany pies, który miał zmienny humor i był trochę agresywny. Dzień zakończyliśmy rumuńskim radlerkiem czyli Dacic 😀 Ahoj!