Ksamil – perełka albańskiego wybrzeża
Artykuł w skrócie:
- Szybka akcja w Sarandzie
- Zamek Lekursi – najlepszy widok na Sarandę
- Plażowe zagłębie Albanii
- Villa Nertili – przytulny hostelik w Ksamilu
- Pierwsze wrażenia w Ksamilu
- Ksamil – plażowanie poza sezonem
- Ahoj kapitanie! Czyli rowerek wodny w Ksamilu
- Gdzie zjeść w Ksamilu? Bar Restorant Korali
- Podsumowanie
Kolejny dzień albańskiej przygody i kolejny dzień plażowania – ostatni przed wymagającymi wyzwaniami. Udało nam się dojechać do perełki całej riwiery – Ksamilu, który jest dosłownie zwieńczeniem pięknych plaż morza Jońskiego (oczywiście w Albanii). Wykorzystaliśmy ten czas aby nacieszyć się z odpoczynku ile się dało! Czy warto przemierzać całe wybrzeże żeby odwiedzić Ksamil? Przekonajcie się sami!
Szybka akcja w Sarandzie
Jadąc do Ksamilu drogą SH8 będziecie oczywiście mijać Sarandę – opanowany przez naszych rodaków kurort, w którym znajdziecie wiele apartamentów prowadzonych właśnie przez Polaków. Oczywiście miasto jest większe i oferuje (jak na Albanie) ładną promenadę jednak dla nas Saranda miała posłużyć tylko jako miejsce noclegu (widok z góry na miasto zobaczycie tutaj). Po męczących perypetiach z apartamentami na bookingu, udało nam się znaleźć miejsce w Relax Apts Saranda i możemy to miejsce polecić, bo zorganizowano nam wszystko prawie przed północą z uśmiechem na twarzy 😊
Będąc już w Sarandzie odwiedziliśmy polecaną na wielu grupach restaurację Fish Filipi. Nie zrobiła jednak na nas specjalnego wrażenia – bardziej typowy średniak. Ciekawe jest jednak, że drogę pokazała nam mała dziewczynka, która nie bała się grupy obcych ludzi. Dosłownie zaprowadziła nas pod drzwi. Odważnie!
Zamek Lekursi – najlepszy widok na Sarandę
Jeśli macie chociaż trochę czasu (albo bardzo dużo mając bazę w Sarandzie) to zachęcamy do szybkiej wycieczki na Zamek Lekursi. Dojedziecie tutaj samochodem choć końcówka jest trochę stroma. Można śmiało stwierdzić, że to najlepszy punkt widokowy na Sarandę! Nie będziemy się rozwodzić na temat historii tego miejsca. Najważniejsze co musicie wiedzieć to to, że jest połączone z restauracją, w sezonie pewnie odbywają się tutaj jakieś eventy i widok jest w pytę!
Plażowe zagłębie Albanii
Im bliżej Ksamilu tym jeszcze więcej dzikich plaż! Jeśli nie lubicie komercji to macie swój własny raj co kilka kilometrów (oczywiście poza sezonem). I tak jadąc mijacie po kolei Plazhi i Manastirit, Edon-Bina Beach, Plazhi i Pasqyrave, Pulebardha Beach czy Gjiri i Hartes. Do wyboru do koloru! Z drugiej strony znajdziecie za to ogromne hodowle morskich przysmaków i restaurację The Mussel House.
Villa Nertili – przytulny hostelik w Ksamilu
Dojeżdzamy do Ksamilu i oczywiście pierwszym naszym punktem jest wyszukany 5 minut wcześniej hotel. Mimo, że nie było sezonu to wybór był bardzo mały! Należy więc mieć na uwadze, że w trakcie wakacyjnych miesięcy musi być tutaj prawdziwe zatrzęsienie! Wybór padł na Villa Nertili i znowu był to strzał w dziesiątkę! Powitała nas uprzejma kobieta, od razu przyniesiono nam powitalną raki i już było wiadomo, że będziemy zadowoleni 😀 Udało się troszkę zejść z ceny, pokój miał wszystko czego potrzebowaliśmy, a widok z balkonu pozwalał obserwować zachód słońca. Widać było nawet pobliskie Korfu! Do tego przed hotelem jest uroczy ogródek w którym można zjeść posiłek.
Gdy przybliżycie mapę Ksamilu można odnieść wrażenie, że składa się on tylko z hoteli – jest ich po prostu mrowie. Każdy dom jest hotelem albo restauracją. Na szczęście Ksamil jest tak mały, że w sumie cokolwiek wybierzemy to i tak będzie blisko do plaży. W naszym przypadku było to jakieś 10 minut drogi piechotką (choć trochę szemraną częścią miasteczka).
Pierwsze wrażenia w Ksamilu
Momentalnie rzuciliśmy wszystko, polecieliśmy na zakupy i na plażę! Tych jest kilka ale od razu kierowaliśmy się na tą główną. Im bliżej wybrzeża tym mniej hoteli, a więcej restauracji. Zauważyć można od razu ile jeszcze pracy czeka Albańczyków zanim to wszystko będzie ładnie wyglądało. Co prawda same plaże są zadbane ale wystarczy zejść na ulicę czy kilka metrów dalej i już trafiamy w szemrane miejsce albo po prostu brzydkie i zniechęcające turystów. Urocza restauracja potrafi stać obok zawalonego gruzem pola. A może to właśnie trzeba się z tego cieszyć, że jest swojsko, a nie tylko luksusowo i dla bogatych? 😊
Ksamil – plażowanie poza sezonem
Udało się! Doszliśmy na samiutki czubek Ksamil Beach, a dokładnie tutaj. Pogoda była przecudowna, słońce prażyło, a woda miała przepiękny kolor. Widać było, że plaże są zaludnione ale nie przeludnione. Dobra połowa leżaków stała pusta, a reszty nikt specjalnie nie pilnował i nie pobierał opłat. Mimo tego rozłożyliśmy się na własnym kocyku żeby uniknąć nieporozumień.
Turbo czysta woda aż prosiła żeby do niej wskoczyć! Trzeba jednak pamiętać o butach do wody! Na dnie jest sporo kamieni, a może nawet są jeżowce. Tak czy siak lepiej nie ryzykować 😊 Kąpiel w tak pięknym morzu to zdecydowanie coś dla czego warto przyjechać do Ksamilu – zwłaszcza poza sezonem i w taką pogodę. Oczywiście od razu zaczęło nam odbijać 😀 Dmuchane kółko i piłka (kupiliśmy kolejną) od razu poszły w ruch! Pograliśmy nawet z jakimiś miejscowymi dzieciakami 😀
Obok głównej plaży znajdziecie też inne, na przykład Plazhi Bora Bora czy Lori Beach. Główną plaże z lotu ptaka zobaczycie tutaj.
Ahoj kapitanie! Czyli rowerek wodny w Ksamilu
Gdy będziecie się kąpać przy głównej plaży w Ksamilu, co chwilę będą Was mijały małe łódki firm zajmujących się rejsami. Nic nie stoi na przeszkodzie żeby się potargować jeśli macie ochotę na małą wycieczkę. Nas ceny zraziły i woleliśmy sami sobie przepłynąć wpław na pobliską Ishul Ksamil na której… nie ma nic 😀
Fajniejszą atrakcją jest za to rowerek wodny! Musimy jednak od razu ostrzec, że w przypadku silnego wiatru jest to opcja ryzykowna – jeśli nie macie siły pedałować to szybko wylądujecie nie tam gdzie chcieliście 😀 Było już późne popołudnie i w sumie się zbieraliśmy ale jeszcze potargowaliśmy się z dwoma facecikami, którzy wypożyczali obok rowerki. Stanęło na 800 LEK, trochę dużo ale na 4 nie boli tak bardzo, a chcieliśmy dostać się do innych wysepek.
Załadowaliśmy się na pokład z całym dobytkiem. Norbert stał z tyłu z dmuchanym kółkiem, które dosłownie na chwile spuścił z oczu i… musieliśmy rozpocząć pościg! 😀 Pedałowanie szło strasznie opornie, fale znosiły nas ciągle w innym kierunku, a kółko uciekało jak tylko byliśmy kawałek od niego. W końcu Ola tak się wygięła, że prawie wypadła za pokład ale udało się uratować nasz cenny skarb! 😀
Mieliśmy mało czasu (godzina) jednak żwawym tempem, śpiewając melodię z Piratów z Karaibów dotarliśmy na kolejną wyspę… na której też nie było nic oprócz jakichś opuszczonych, drewnianych konstrukcji i wysypiska śmieci – radość bezcenna!
Ze zdjęć Googla wynika jednak, że w sezonie na tej wysepce również są leżaki i niezłe plażowanie, zobaczcie sami – klik! Chyba, że to już przeszłość i ktoś wszystko zniszczył.
Gdzie zjeść w Ksamilu? Bar Restorant Korali
Na kilku grupach znaleźliśmy wpisy polecające Bar Restorant Korali jako miejsce z dobrym jedzeniem. Jeśli macie dużo czasu to na pewno znajdziecie coś dla siebie, bo Ksamil oferuje całą masę restauracji, jednak my mieliśmy dosłownie jeden strzał… i to udany! Ceny nie były małe ale jedzenie jest godne polecenia, zwłaszcza, że udało się zjeść poszukiwaną Musakę! Minusem był fakt, że wieczorem zasłonięto widok na morze, co jednocześnie zamykało przestrzeń do ucieczki papierosowego dymu jeśli ktoś obok palił.
Podsumowanie
Reasumując – nie zastanawiajcie się i wbijajcie do Ksamilu na kawałek raju 😀 Zwłaszcza poza sezonem, bo unikniecie tłumów i będziecie mieli swój kawałek plaży. Woda jest super, pogodę łatwo wyłapać, można tanio nocować i przeżyć bardzo miły dzień! Skoro tacy łowcy przygód jak my byli zadowoleni z plażowania to mówi samo za siebie 😀 Na koniec kilka ujęć zachodzącego słońca nad Ksamilem. Ahoj!