Rumunia Lodowa Jaskinia Scarisoara

Artykuł w skrocie:

Znowu Jaszczury wchodzą do dziury! Tak można podsumować końcówkę 14 września 2021 😀 Po przeprawieniu się przez kanion Sighistel zostało nam jeszcze trochę czasu i mogliśmy przeznaczyć go na nadgonienie planu. Do wyboru mieliśmy machnąć Via Ferratę, podjechać do zapadliska Ruginoasa albo zaliczyć dwie jaskinie niedaleko. Padło na ostatnią wersję z racji, że Scarisoara Glacier Cave zapowiadała się imponująco! Najpierw jednak zatrzymujemy się obok Ionele Doors Cave, która położona jest przy trasie 750.

Nieplanowanie spotkanie w nadprzestrzeni

Jaskinia Ionele Doors Cave – pechowy miesiąc

Na szybko podjeżdżamy pod wejście i zostawiamy samochód na drodze, bo okazuje się, że to jedyny parking 😀 Za mostem stoi budka i już z dala widać, że raczej nikt w niej nie siedzi. Tak czy siak podeszliśmy przeczytać informacje. Otwarte od 10 do 18, bilet dla dorosłej osoby 13 LEI i zapraszamy schodami do góry 😀 Okej, nie wszystko stracone, lecimy. Jest trochę stopni do pokonania, a my już trekking mieliśmy tego dnia za sobą więc nogi wchodziły podwójnie!

Przed schodami do jaskini znajdziemy budkę – pewnie w sezonie jest tutaj kasa
No i znowu schody!
Widać już wejście do jaskini 😀

Tą trasą docieramy do wielkiego, 10-metrowego portalu jaskiniowego. Ponoć obok niego tworzy się mały strumyk, w którym woda pochodzi z jeziora Sub Zgurasti – największego, podziemnego jeziora w Rumunii. Niestety my przybyliśmy w suchej porze i oczywiście wszystko było wyschnięte. Jaskinia Ionele Doors Cave jest całkowicie skomercjalizowana – przez całą jej długość ciągnie się oświetlenie i metalowe schody z platformami. Przy wejściu wita nas przewodnik, który wpuszcza nas do środka poprzez żelazne, obrotowe kraty jakby po drugiej stronie kopali złoto 😀

Ogromny portal Ionele Doors Cave
Wejście jak do skarbca 😀

Wnętrze Poarta lui Ionele

Miły pan próbował nam wytłumaczyć o co w ogóle chodzi w tej jaskini (ponoć wiąże się z nią legenda) jednak ciężko było zrozumieć połączenie rumuńskiego z angielsko-jakimś tam 😀 Mimo tego ogarnęliśmy to, że są nietoperze, a szlak prowadzi przez 324 metry (choć wszelkie źródła mówią, że 131 metrów). Dostaliśmy do ręki wielką latarkę i wio do środka! Pocisnęliśmy metalową platformą do środka, pokonaliśmy kilka schodów i… koniec jaskini 😀 To by było na tyle.

Wszystko rozumiemy, wszystko jasne
Początek wygląda mega dobrze

Zawiedzeni i zdenerwowani wracamy do wyjścia – faktycznie to było raczej 131 metrów. Znowu do nas dotarło, że jest wrzesień i jeśli tutaj dzieje się coś związanego z wodą to możemy sobie tylko pomarzyć. Według przewodnika i naszego ponownego researchu na końcu jaskini od marca do kwietnia tworzy się jeziorko. W przypadku srogiej zimy i dużych roztopów poziom wody podnosi się nawet do 20 metrów tworząc wewnątrz wodospad i zalewając jamę.

Docieramy do schodów wewnątrz jaskini
I znowu pod górę… A niby to dziura w ziemi!

Lodowa jaskinia Scarisoara – dla miłośników schodów

W sumie dobrze, że wizyta w jaskini Ionele była krótka, bo musieliśmy jeszcze zasuwać do kolejnej. Droga 260 prowadziła mega dziwnie naokoło i ciągle pod górkę. W pewnym momencie prawie spaliliśmy sprzęgło, zwłaszcza, że jeszcze trzeba było się wymijać z kimś pod górkę na wąskiej drodze i tracić zdobytą w męczarniach prędkość 😀 Ludzie jeździli strasznie nieodpowiedzialnie. Finalnie dojechaliśmy około 17 więc jeszcze była szansa na wejście – zwłaszcza, że parking był zawalony więc nie zapowiadało się, że pocałujemy klamkę. Czy tam skałę.

Trasa dała popalić Fordowi ale widoki ładne
Snopki dodają klimatu 😀

Kolejne bilety za 13 LEI od głowy i już czekamy w kolejce. Do jaskini Scarisoara wchodzi się partiami z przewodnikiem i trzeba było poczekać na kolejną grupę. Gdy tylko zebrała się ekipa to zaczęła się nasza kolejna wędrówka schodami, jakby na dzisiaj było mało chodzenia w górę i w dół. Trasa metalowymi stopniami ciągnie się tylko 48 metrów w dół, phi.

I znowu schody, dobrze, że w dół! Ale przecież będzie trzeba jeszcze wrócić 😀
Na tym etapie zapowiadało się mega dobrze
Tylko szkoda, że ludzie zagradzali przejście
Z dołu powiało niezłym chłodem
I wyłoniło się wejście do Scarisoara Glacier Cave
Ile jeszcze tych schodów… 😀

Jaskinia Scarisoara zajęła trzecie miejsce w plebiscycie na „Siedem Naturalnych Cudów Rumunii” więc spodziewaliśmy się jakichś potężnych widoków, zwłaszcza, że zejście schodami do ogromnej dziury było mega fajne. Momentalnie zmieniła się temperatura i mroźne powietrze zaczęło wiać nam w twarz. Wysłuchaliśmy co przewodnik ma do powiedzenia po rumuńsku i zaczęliśmy schodzić do samego portalu jaskiniowego.

Tak wygląda zejście od dołu

Wnętrze Scarisoara Glacier Cave

Scarisoara Glacier Cave nie bez powodu nazywana jest lodową jaskinią. Przy samym wejściu już znajdziemy wieczny śnieg, który nie topnieje nawet w upalne lato. Wielka jama utrzymuje temperaturę od -7 do 1 stopnia i zmarzlina w środku utrzymuje się cały czas. W roku 1863 nadano jaskini miano lodowej po tym jak odkryto tutaj… największy, podziemny lodowiec w Rumunii, który zalega tutaj od około 3000 lat i rozciąga się na 7.5 hektara.

Deski są tak rozmoknięte, że aż się uginają pod stopami
A dookoła mamy kałużę i śladowe ilości lodu
Trasa prowadzi dookoła i to w sumie tyle
Phanta rei – wszystko płynie

Po zejściu na dół kierujemy się w lewo i przechodzimy dookoła drewnianym, zmiękczonym od wilgoci mostkiem. Dookoła nas jest coś na wzór kałuży, a nie lodu 😀 Dla turystów udostępniono 108 metrów jaskini i w sumie kończą się one od razu po wejściu. Obeszliśmy całość w kilka minut i jedyne co było w środku ładne to lodowy stalagnat. Oprócz tego totalny zawód i rozpacz. Ciemno, zimno, do domu daleko 😀 Spodziewaliśmy się czegoś więcej, a przynajmniej mogliby lepiej oświetlić tą jaskinie. Największą atrakcją okazał się ogromny pasikonik spotkany w drodze do samochodu!

Najładniejszy element jaskini to właśnie ten jegomość stalagnat
Głębiej można znaleźć faktyczny lód
Szkoda, że było tak ciemno i nie dało się ustrzelić lepszych fotek
Nie podobało się ale zaliczone 😀

Podsumowanie jaskiń

Wniosek jest jeden – Ionele Dors Cave może być mega ciekawym miejscem w odpowiednich miesiącach – marcu i kwietniu. W trakcie jesieni niestety jest to strata czasu i kasy. Lodowa jaskinia Scarisoara ma tylko fajne zejście schodami. Liczby i dane robią wrażenie jednak wnętrze całkowicie rozczarowuje. Oczywiście jeśli jesteście fascynatami geologii i historii planety to pewnie będziecie zadowoleni wieczną zmarzliną 😀 My jednak liczyliśmy na jakąś przygodę – przeciskanie się między skałami itp. Nadal jesteśmy zdania, że jeśli jaskinie – to Bułgaria.

Dinozaury wcale nie wyginęły

Porządna, rumuńska kolacja

Starczyło nam jeszcze czasu żeby zjeść w końcu coś rumuńskiego. Od razu przy skrzyżowaniu z drogą 75 wjechaliśmy do Restauracji Danciu, która miała nawet dobre opinie. W menu znaleźliśmy całą masę tradycyjnych dań w przystępnych cenach więc zapowiadało się znakomicie. Od razu wjechała ciorba de burta – czyli słynna zupa z brzucha albo po prostu rumuńskie flaki z dodatkiem tłustej śmietany 😀 Gdyby było mało to w zestawie jest jeszcze więcej śmietany! Najczęściej zupę podaje się także z ostrą papryczką, którą możemy przełamać i włożyć na chwilę do środka żeby zmienić smak.

Menu i ceny w restauracji Danciu
Ciorba de burta z dodatkową porcją śmietany 😀

Na drugie danie wjechała tochitura, czyli gulasz z mamałygą, który stał się później naszą najlepiej ocenianą potrawą w Rumunii. Norbert zamówił inną odmianę mamałygi – toponita, z jajkiem i śmietaną. Do tego smażony ser, rumuńskie piwko Ursus i uczta gwarantowana 😀

To danie z mamałygą było tak syte, że nie dało się zjeść całego
Tochitura mmmm… najlepsze co jedliśmy w Rumunii (oprócz pizzy)
I zapiekany ser na dokładkę

Zostało już tylko doturlać się do noclegu, a tą noc spędzaliśmy w Cabana Viselor. Obiekt znajduje się przy samej trasie 75. Normalny standard, zadbane i czyste pokoje, dostęp do wspólnej kuchni, wszystko się zgadzało. Na podwórzu stoi oczywiście ruska bania ale znowu z niej nie skorzystaliśmy. Jedynym mankamentem w tym obiekcie były manekiny ustawione w korytarzu, ubrane w rumuńskie stroje. Otwarcie rano drzwi od pokoju było równoznaczne z zawałem 😀 Niczym z horroru! Zostało nam odgrzać wczorajszego papanasza, zapłacić 140 LEI i jechać dalej, ahoj!

Dwuosobowy pokój w Cabana Viselor
W nocy robiliśmy wyzwanie kto odważy się otworzyć drzwi od pokoju 😀
Zdechnięty papanasz na śniadanie i jedziemy!

Co jeszcze zobaczyć w pobliżu?

Od Vartop i Arieseni prowadzi masa szlaków. Można eksplorować zarówno południowy teren Parku Narodowego Apuseni, jak i obszar pod trasą numer 75. Jednym z punktów w pobliżu jest zapadlisko Ruginoasa, które odwiedził sam Bear Grylls kręcąc odcinek o przetrwaniu i pozyskiwaniu pożywienia w trudnym terenie 😀 Dotrzecie tutaj szlakiem żółtej kreski. Trzeba jednak uważać, bo teren zapadliska ciągle ulega erozji.

Niedaleko znajduje się również wodospad Varciorog czy Izbucul Tauzului – są to dobre opcje na trekking. Nie można też zapomnieć, że Vartop to także baza narciarska, a sezon zaczyna się tutaj w grudniu.

Niedaleko znajduje się również całkiem oryginalna atrakcja! Na pobliskim szczycie Muntele Gaina odbywa się coroczny… jarmark dziewcząt 😀 W niedzielę najbliższą do 20 lipca ma miejsce Targul De Fete i jest to dosłownie bazar matrymonialny. Rodzice przyprowadzają swoje córki, które są wystawione do zamążpójścia. Potencjalni mężowie przechadzają się pomiędzy i wybierają przyszłą żonę. Jednak i oni są poddawani ocenie! Starszyzna bacznie obserwuje który kawaler będzie dobrym materiałem na męża i czy przychodzi z dobrą ofertą 😀 A obok to jeszcze jest ślimakowe wzgórze, to by było na tle, ahoj 😀

Rumunia Plan Wycieczki Wakacje
Jaszczur Podróżnik YouTube Subskrypcja

Oceń naszą relację!

Podobał Ci się artykuł? Zostaw nam 5 gwiazdek!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie publikowany. Wymagane pola oznaczone są *