Artykuł w skrócie:

Robiąc plan na Słowenię nie mogliśmy pominąć wodospadów. Choć kraj jest mały to trzeba przyznać, że jest wypchany pięknymi miejscami po brzegi. Dzięki temu możemy wcisnąć sporo ciekawych miejscówek w małe okna czasowe.  

Niektóre z wodospadów nie były łatwo dostępne i trzeba było zafundować sobie trekking – czasem w nieznane. No ale to przecież jest najlepsza część odkrywania 😀 Sporym plusem jest brak opłat po sezonie (lub przed). Tylko w jednym miejscu musieliśmy kupić bilet wstępu. Oprócz tego nie natkniemy się na żadne bramki wejściowe i trzepanie kasy na turystach. Niestety nie wiemy jak sytuacja wygląda w szczytowych miesiącach.

Standardowo polecamy odwiedzać wodospady majową porą kiedy poziom wody jest wysoki. Topniejące śniegi napędzają bieg wody. Nasza wizyta w Słowenii miała miejsce we wrześniu i październiku więc nie mogliśmy nacieszyć się w pełni majestatem niektórych wodospadów i doświadczyć potęgi spadającej z hukiem wody. Mimo tego nie brakuje miejsc na piękne i efektowne zdjęcia 😀

Wodospad Virje

Jeśli chodzi o łatwość dojścia to na pierwszym miejscu stawiamy wodospad Virje. Samochód zostawiamy na parkingu i z tego miejsca mamy dosłownie 5 minut do naszego celu. Zanim jednak tutaj dojedziecie to musicie przejechać mega wąską drogę – dosłownie na jeden samochód. Wyminięcie się z kimś byłoby nie lada wyzwaniem. Nam się poszczęściło i nikt nie jechał z przeciwnej strony 😀

Woda wypływa z krasowego źródła Glijun i na wylocie ma 5.5 stopnia Celsjusza. Na początku podąża skalistym wąwozem żeby następnie spaść z 12 metrowego wodospadu. Pod nim tworzy się niebiesko-zielone jezioro w którym można się kąpać. Gdy poziom wody jest wysoki i spada ona z hukiem – to charakterystyczną bryzę można odczuć już z daleka. Podpłynięcie pod wodospad jest wtedy ponoć wręcz niemożliwe.

Wodospad Vintgar w trakcie jesenii
W jeziorku można się kąpać

Podczas naszej wizyty zastaliśmy niestety malutki bieg wody, powolnie spadający po obrośniętych kamieniach. Niestety wtedy nie ma efektu wow ale nie można odmówić temu miejscu uroku. Z prawej strony znajduje się mała platforma na zdjęcie. Chcieliśmy pójść dalej ale ścieżka była już za bardzo zarośnięta.

Wodospad Boka

Naszym zdaniem to must see podczas wyprawy do Słowenii. Wodospad Boka jest najwyższy w całym kraju. Najpierw woda spływa po skalistej półce, a następnie spada aż 106 metrów w dół! To nie koniec, bo później jest jeszcze 30 metrowe zbocze. Łączna wysokość wodospadu to 136 metrów! Możemy zobaczyć go już z drogi lub zatrzymać się i podejść na punkt widokowy.

Malutki, bezpłatny parking znajduje się tutaj. W przypadku braku miejsca niestety będzie trzeba kombinować lub próbować wbić się na parking pod pobliskim hotelem. Następnie przechodzimy przez most i odbijamy na prawo.

Podejście kanionem byłoby chyba lepszym wyborem!

Wodospad Boka ma swój początek w krasowym podziemiu po czym spływa z ogromnego klifu. Rzeka o tej samej nazwie łączy się następnie z Soczą. Niestety w październiku była totalnie wyschnięta i trochę nas to zdemotywowało. Jak się okazuje – jest to także pozytyw ale o tym na końcu 😀

Odbijamy na kamienistą ścieżkę i w leśnej atmosferze kierujemy się do punktu widokowego. Mamy tutaj małą platformę z której można zrobić zdjęcie. Wodospad jest potężny ale oczywiście pora nieodpowiednia. W wiosenne miesiące woda musi spadać z naprawdę ogromnym hukiem!

Wodospad Boka jest ogromny!
Przepiękna panorama Doliny Soczy

Byliśmy głodni emocji, a ścieżka odbijała dalej w górę. Trzeba było sprawdzić co kryje się na szczycie 😀 Przez moment zabrakło oznaczeń lecz na jednym z kamieni znaleźliśmy wypłowiałą, czerwoną kropkę – czyli jesteśmy na jakimś szlaku! Radość nie trwała długo, bo chyba źle skręciliśmy i musieliśmy wdrapywać się po jakichś głazach i korzeniach do góry. Ewidentnie zboczyliśmy lecz udało się wrócić na ścieżkę. Z lasu wyszliśmy na pełne słońce – już cali zgrzani i oczywiście bez żadnej wody, bo nikt się nie spodziewał takiej wspinaczki. Szlak bez przerwy pikował w górę.

Kogo my tu mamy? 😉

Oznakowanie już dawno zniknęło ale szliśmy dalej – mapa mówiła, że ponoć do innego punktu widokowego. Nie było tutaj nikogo oprócz nas. W końcu doszliśmy do jakiejś porzuconej blachy i odbiliśmy w stronę wodospadu żeby chociaż zobaczyć go przez drzewa z tej perspektywy jednak ścieżka się totalnie urywała. Weszliśmy już wyżej niż jest położony wodospad.

Dlaczego? Skąd? Po co? Chociaż dobry punkt orientacyjny…

Mieliśmy się cofać ale wkroczyliśmy jeszcze na szlak powyżej kamiennego murku. To był chyba dobry wybór – doszliśmy do punktu z którego widać było wodospad w pełnej okazałości. Czy warto było? Dla widoku na wodospad – nie do końca. Dla zdjęcia z Doliną Soczy – bardziej.

Doszliśmy aż nad wodospad!
Ależ to musi huczeć w trakcie roztopów!

W tym momencie żałowaliśmy, że nie wybraliśmy jeszcze innej opcji. Lepszym wyborem o tej porze byłoby po prostu zejście do koryta rzeki i wdrapanie się po głazach pod wodospad. Jeśli już chcecie przepalać czas i siły to rekomendujemy taką przygodę.

Wodospad Kozjak

Kawałek dalej znajduje się wodospad Kozjak. Jest on też ponoć częścią jednego z canyoningów ale nie każda firma go robi. Słyszeliśmy, że albo nie każdy ma uprawnienia albo można go przejść tylko mając papiery, a nie będąc członkiem komercyjnego wyjścia. 

Samochód zostawiamy tutaj albo tutaj. Ścieżką kierujemy się w stronę wodospadu. Tutaj nie musimy robić wielkiego przewyższenia 😀 Szlak jest przyjemny, a obok nas płynie przepiękna rzeka Socza, która jak zawsze zachwyca swoim kolorem. Coś niesamowitego.

Charakterystyczym miejscem na trasie jest mostek Brv cez Soco. Z daleka widać, że podtrzymywany jest tylko na kilku drewnianych palach 😀 Nie wyglądało to bezpiecznie więc na niego weszliśmy. Niestety aktualnie (październik 2024) most jest zamknięty.

Dochodzimy do kamiennego mostu i pomniejszych wodospadów spadających w kanionie Kozjak. Następnie dotrzemy do budki, która jest kasą biletową. Za wejście zapłacimy 5 euro.

Sceneria szlaku nieco się zmienia. Wędrujemy niemal korytem rzeki i przechodzimy przez drewniane mostki. W końcu docieramy do schodów i platformy widokowej. 15-metrowy wodospad Kozjak zamknięty jest w skalnej kopule co dodaje mu mroku i tajemniczości. Piękne miejsce!

Będąc na platformie stwierdziliśmy, że trzeba podejść pod wodospad 😀 Obok schodów nie było żadnego zakazu. Trzeba było po prostu zdjąć buty i przejść lodowatą rzeczkę i wbijające się w stopy kamienie. Nic prostszego 😀 Warto było.

Wodospad Kozjak jest ukryty w skalnej kopule

Wodospady Martuljek

O wodospadach Martuljek napisaliśmy cały osobny artykuł, który znajdziecie tutaj. Warto się tutaj zatrzymać jeśli już jesteśmy w okolicy. Pierwszy z wodospadów jest łatwo dostępny i prowadzi do niego malowniczy szlak. Do pokonania będzie leśna droga i kilka schodów. Jeśli chcemy zdobyć górny wodospad Martuljek to musimy się już przygotować na dłuższy trekking i wziąć ze sobą dobre buty. We wrześniu 2023 szlak był nieco zawalony drzewami i miał trochę utrudnień 😀 Nie żałujemy jednak, bo mogliśmy podejść pod samą spadającą wodę.

Wodospad Sopot

Pomijany i praktycznie nieodwiedzany wodospad Sopot może być niemałym zaskoczeniem wiosenną porą. Niestety na jesień poziom wody był wręcz minimalny, a szkoda, bo miejsce ma potencjał. Dojechać możemy tutaj wąską, asfaltową drogą, która ciągnie się bez końca. W końcu docieramy do parkingu z którego czeka nas jeszcze leśna wędrówka – około 10 minut do góry. Wodospad ma 62 metry wysokości i położony jest w uroczej scenerii.

Aż szkoda, że tak mało wody

Wodospad Curk

Ciekawym i bardzo mało odwiedzanym miejscem jest wodospad Curk, który mierzy aż 60 mertrów. Niestety w naszym planie zabrakło już na niego czasu. Od parkingu (prawdopodobnie tutaj) trzeba liczyć co najmniej godzinę w jedną stronę, a szlak ponoć nie należy do łatwych. Obiekt jest jednak interesujący, bo ze zdjęć wynika, że można podejść za ścianę spadającej wody. Po całej wyprawie prawdopodobnie zamienili byśmy inny punkt z mapy na poczet tego miejsca. Obawiamy się jednak, że we wrześniu czy październiku może tam nie być wody. Z dostępnych zdjęć wynika, że dobrym momentem jest czerwiec.

Milarcice

Ukryty i niedostępny wodospad znajduje się w kanionie Milnarice. Obiekt jest zasłonięty przez kamień, który utknął w przesmyku między skałami. Niestety przejście dalej wymagało wejścia do wody, a my nie byliśmy przygotowani. Samo przejście do tego miejsca było już nagięciem zasad. Mega chcielibyśmy go zobaczyć! Dłuższą relację przeczytacie w tym artykule.

Wodospad Sum

Trasa do tego wodospadu jest przepiękna lecz zatłoczona. Wiedzie do niego najbardziej popularny wąwóz w Słowenii czyli Vintgar. Oczywiście można też podjechać od drugiej strony i być od razu pod wodospadem no ale lepiej upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Będąc na moście wyhaczyliśmy kamień, który idealnie nadawał się na zdjęcia. Było trochę ślisko ale wyszło perfekcyjnie. Wodospad Sum robi wrażenie!

Świetny spod na zdjęcie z wodospadem Sum

Wodospad Suha

Wodospad Suha położony jest nad jeziorem Bohinjskim. Według Google prowadzi do niego bezpośrednia droga w dobrym stanie. Wystarczy się zatrzymać i podejść kilka kroków do góry. Wysiłek żaden, a widok może być spektakularny przy dużym poziomie wody. Wodospad Suha to tak naprawdę wiele małych kaskad spadających po zielonych, obrośniętych kamieniach. Niestety sami nie daliśmy rady tam podjechać ale jeśli macie małe okno czasowe będąc przy jeziorze to warto się pofatygować 😀

Inne wodospady warte uwagi:

Słowenia kryje ogrom pięknych wodospadów. Wymienione przez nas miejsca są kroplą w morzu. Wybór jest naprawdę szeroki i na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Warto zatrzymać się chociaż przy jednym – zwłaszcza gdy jest przy drodze. Jeśli tak jak my jaracie się wodą spadającą z góry (:D) to nie będziecie zawiedzeni.

Oceń nasz artykuł!

Podobał Ci się artykuł? Zostaw nam 5 gwiazdek!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie publikowany. Wymagane pola oznaczone są *