
Artykuł w skrócie:
- Wejście na szlak
- Dojście do wodospadów
- Wodospady w wąwozie Kosecka Korita
- Co jeszcze skrywa Kosecka Korita?
Po godzinie 16 dojechaliśmy do wsi Koseč, która przypominała nieco miasto duchów. Z racji, że nie ma tutaj żadnego parkingu to zatrzymaliśmy się po prostu na ulicy, obok tego punktu. Nie zdążyliśmy wcześniej zjeść więc w środku wioski rozstawiliśmy się z kuchenką żeby grzać podejrzane jedzenie z puszki 😀 Nikt nam nie robił problemów, bo też nikogo tutaj nie było. Mieliśmy jednak towarzystwo w postaci ciekawskiego kociaka, który wyczuł woń gulaszu. Nie chcieliśmy zostawiać samochodu pod czyjąś posesją lecz na szczęście udało się kogoś podpytać i po prostu przestawiliśmy auto na pobocze pod jakimś drewnem.


Wejście na szlak
Zaraz za mostem znajduje się drogowskaz na Kosecka Korita. Na szlak wyruszaliśmy o godzinie 17 i nie mogliśmy nigdzie znaleźć ile nam może to zająć. Była więc opcja wracania po ciemku 😀 Tym razem wzięliśmy ze sobą chociaż butelkę wody. Ścieżka prowadzi przez polanę gdzie wypasają się owce. Bardzo ładna sceneria i kolory. Po kilku minutach dochodzimy do cerkwi św. Justa, a obok niej znajdziemy kolejny drogowskaz. Tutaj też znajduje się brama, którą wchodzimy już na faktyczny szlak. Nie zignorujcie napisu, który mówi o tym żeby zamykać za sobą bramę, bo uciekają przez nią owce 😀









Dojście do wodospadów
Podążamy malowniczą ścieżką między drzewami, a kamiennym murkiem. Wąskie, zarośnięte przejście i tylko my. Kosecka Korita skrywa ponoć 4 wodospady – byliśmy ich ciekawi, a także tego co jeszcze znajdziemy w tym miejscu. Droga prowadzi w dół, co oznacza, że później będzie trzeba wrócić do góry 😀 Szlak doprowadził nas do małego, drewnianego mostku, minęliśmy pomniejszy wodospad i szukaliśmy punku o nazwie Slap Stopnik 1.






Wodospady w wąwozie Kosecka Korita
Po kilku minutach oglądaliśmy już pierwszy wodospad – ukryty w środku lasu. Przywykliśmy do wielkich klifów, więc było to nieco odmienny widok zwłaszcza, że wodospad nie należał do najmniejszych.

Kawałek dalej wpadliśmy na kolejny – z małym oczkiem pomiędzy spadami. Prawdopodobnie był to Slap Stopnik 2. Odbicie na szlaku doprowadziło nas także do Slap Stopnik 3. Punkt widokowy zagrodzony był metalowym kablem.



Schodziliśmy dalej w dół kanionu, a las stawał się coraz bardziej mroczny. Na trasie znaleźliśmy dolne zejście do trzeciego wodospadu jednak zatarasowane było jakimś korzeniem. Dla Jaszczura jednak takie przeszkody nie są przeszkodami i udało się podejść pod sam spad wody 😀 Ostatni wodospad – Slap Stopnik 4 dostępny był tylko z małej, zagrodzonej półki.




Co jeszcze skrywa Kosecka Korita?
Dalsza trasa wyglądała tak jakby miała nas zaskoczyć kolejną żmiją w naszej karierze. Gęsty las doprowadził nas do skrzyżowania. Odbicie w lewo było dalszym szlakiem, a w prawo można było dojść do jakiejś wyrwy w wąwozie i potencjalnego, kolejnego wodospadu. Żeby tam zejść trzeba było skorzystać z metalowych bolców wbitych w skałę i rozwalonego kabla, który miał już ze 100 lat. Faktycznie zagłębienie skrywało mały wodospad (prawdopodobnie Brusnik) ukryty w scenerii, która bardziej przypominała tajską dżunglę.









Za drewnianym mostem szlak miał niestety swój koniec. Znaleźliśmy jednak książkę gości do której można było się wpisać. Wynikało z niej, że to miejsce odwiedza 1, max 2 osoby dziennie, a czasem był nawet kilkudniowy przeskok. Tym bardziej cieszymy się, że Jaszczur dotarł do takiej miejscówki 😀 Na powrocie tak jak przewidywaliśmy trzeba było godzinne zejście nadrobić stromym wejściem. Finalnie okazało się, że zrobiliśmy kółko i wróciliśmy do wsi Koseč od innej strony. Wąwóz totalnie jest poza utartym szlakiem i zachęcamy do jego eksploracji! Może znajdziecie tutaj jeszcze coś innego 😊




