Weekend w Czarnogórze [2/2] – Kotor, Lovcen, Cetinje
Artykuł w skrócie:
- Kotor – wejście na Twierdzę św. Jana
- Dom Pana Franowicza
- Ladder of Kotor – tajne przejście
- Lovcen – legendarne pasmo górskie
- Lipa Cave i Cetinje
O Kotorze na podróżniczych blogach można znaleźć już chyba wszystko. Nic dziwnego, w końcu zarówno miasto jak i zatoka to prawdziwa perełka na mapie Europy. Mimo, że byliśmy tutaj drugi raz nadal nie mogliśmy nacieszyć oczu pięknymi widokami. Tym razem udało nam się zwiedzać miasto podczas ładnej pogody. W 2019 roku wspinaliśmy się na mury miejskie w totalną ulewę.
Kotor wpisano na listę UNESCO po trzęsieniu ziemi w 1979 roku i przyznano mu status jednego z najlepiej zachowanych średniowiecznych miast. Kręte, wąskie uliczki, nieregularne place, zabytkowe świątynie i budynki robią potężne wrażenie. Wszystko skąpane jest w blasku turkusowej wody, a z drugiej strony piętrzy się górskie pasmo Lovcen.
Kotor – wejście na Twierdzę św. Jana
Jedną z głównych atrakcji w Kotorze są miejskie mury, które łączą stare miasto z twierdzą św. Jana. To był nasz główny cel na ten dzień w mieście, więc po wszystkie informacje na temat szerszego zwiedzania zapraszamy tutaj. Do twierdzy wytyczono dwa szlaki. Pierwszy z nich, główny i turystyczny prowadzi schodami (około 1300 stopni). Jest krótszy i łatwiejszy. Cena za wejście na szlak to niby 8 euro od osoby. Dlaczego niby? Bo ta trasa ma tyle odnóg, że nikt nie wie czy w sumie jest płatna czy nie! Opłata jest najczęściej pobierana w sezonie. Przy wejściu aż roi się od oszustów, którzy próbują wyłudzić od turystów pieniądze za wstęp. Zwłaszcza gdy sezon się kończy, a dalej ktoś chce od nas pobrać opłatę. Jeśli więc nikogo nie ma to po prostu wbijajcie na szlak bez pytania. Naszą relacje z tej trasy znajdziecie tutaj. Druga trasa jest darmowa jednak dłuższa i trudniejsza. Tym razem wybraliśmy właśnie ten wariant żeby móc podzielić się z Wami obiema wersjami 😀 Wejście na bezpłatną trasę zlokalizowane jest dokładnie w tym miejscu. Cały szlak oznaczony jest czerwonymi znakami.
Droga prowadzi przez piach i kamienie więc weźcie wygodne buty! Jak widać na mapie odległość do pokonania pod górę też jest znacznie większa jednak warto się pofatygować, bo widoki oczywiście są przepiękne. Kotor od każdej strony robi wrażenie 😀 Na szlaku nie spotkaliśmy żywej duszy (w lutym).
Dom Pana Franowicza
Dochodząc do połowy trasy trafiamy na domek. Wita nas napis „Drinks”, a także właściciel, który od razu proponuje coś do picia. Oczywiście jak to my – nie zabraliśmy nic swojego, więc zgadzamy się bez zastanowienia. Widok z okolicy domku sam zachęca aby przystanąć na chwilę. Właściciel przynosi nam coś w rodzaju ziołowej herbaty i żartuje, że ma ładną zastawę. Na początku mieliśmy małe obawy czy faktycznie się napić podejrzanego płynu ale zostały one szybko rozmyte. Udało nam się także zamienić parę słów z właścicielem, a dokładnie panem Franowiczem, który jak się okazało jest inżynierem planowania przestrzennego.
Dowiedzieliśmy się, że dom, w którym mieszka należał do jego pradziadka. Wysłuchaliśmy także jego opowieści o tym jak niszczona jest przyroda i piękne miejsca w Czarnogórze przez złych ludzi. Misją Pana Franowicza jest utrzymywać je w czystości. Następnie czekała nas rozprawka o rosyjskim imperializmie. Zaskoczyło nas, że człowiek siedzący na skraju świata może mieć tak radykalne poglądy (aktualizacja 2023 – chłop się nie mylił). Bardziej zaskakujące było jednak to, że Pan Franowicz potrafił powiedzieć po polsku pierwszy wers naszego hymnu. Ogółem Polacy w Czarnogórze są bardzo lubiani i mile traktowani. Nie można tego powiedzieć o Rosjanach. Na koniec otrzymaliśmy magnes oraz wizytówkę. Cena za napoje wynosiła 5 euro. Jak się okazuje domek zaznaczony jest na mapach Google. Tak było w 2020 – aktualizując artykuł w 2023 zachęcamy do zapoznania się z opiniami na temat tego miejsca. Wygląda na to, że pan Franowicz przestał lubić turystów. Chyba ktoś bardzo zaszedł mu za skórę.
Ladder of Kotor – tajne przejście
W tym momencie możemy iść szlakiem dalej do góry lub odbić w prawo. Wybierając pierwszą opcję trafimy na kolejny dom, w którym można kupić sery własnej produkcji. Idąc jeszcze wyżej dojdziemy aż do drogi prowadzącej do pasma Lovcen, więc jest to kawał trekkingu ale za to można tędy dotrzeć do punktu widokowego z restauracją 😀
My jednak skręcamy w prawo i mijamy zniszczony kościółek Sveti Juraj, a następnie docieramy do muru z okienkiem oraz tabliczką z zakazem. Nic bardziej mylnego. Wystarczy przejść przez okienko aby znaleźć się na końcówce płatnego szlaku, a chwile później na samym szczycie! To miejsce znajdziecie na mapie pod nazwą Ladder of Kotor.
Mimo, że nie ma sezonu można zauważyć kilku turystów. Uważajcie, bo w tym okresie nie pobierana jest opłata, jednak lokalsi udają, że droga jest płatna i ściągają haracz od nieświadomych podróżujących nawet w tym miejscu. Gdy znajdziecie się na szczycie czeka Was widok na całą zatokę, którym trzeba nacieszyć się dłuższą chwilę. Niestety twierdza cały czas wygląda na zaniedbaną. Mamy nadzieję, że kiedyś się to zmieni. Jeśli chodzi o zejście to można wrócić turystycznym szlakiem, dzięki czemu trafimy od razu do starego miasta.
Lovcen – legendarne pasmo górskie
Jednym z ostatnich punktów na naszej mapie jest pasmo Lovcen oraz Mauzoleum, które znajduje się na jej szczycie. Od Kotoru prowadzi tam asfaltowa droga nazwa Kotor Serpentine, którą można wjechać praktycznie na sam czubek. Znaki pokazują, że jest to droga jednokierunkowa jednak w rzeczywistości wszyscy jadą w oba kierunki. Zachowajcie ostrożność – jest ciasno! Uważajcie również przy wyznaczaniu trasy! Jeśli wpiszecie samo Lovcen to Google pokieruje Was na punkt widokowy, na który ciężko wjechać jest autem pokroju Skody (a fajnie by było :D). Radzimy wybrać Mauzoleum jako punkt docelowy – wtedy trasa będzie prawidłowa. Gdy będziecie jechać poprawną drogą – już prawie na samym szczycie będzie znak, że jest zakaz wjazdu. Nie przejmujcie się i śmigajcie dalej – na szczyt jest jeszcze kilka kilometrów! Na asfalcie zauważycie napisy informujące jaka odległość pozostała do restauracji.
Po drodze znajdziecie wiele punktów, w których można zatrzymać auto i naprawdę warto to zrobić. Z góry widać całą zatokę, lotnisko w Tivacie, okoliczne szczyty, a z lewej strony przytula nas Adriatyk. Niesamowity widok – zwłaszcza gdy traficie na bezchmurne niebo. Do dyspozycji macie zarówno zatoczki, fajnie wyeksponowane kamienie czy nawet gotowe platformy.
Na szczycie czeka Was opłata za wejście w wysokości 4,5 euro, jednak jest to malutka cena za to co dostajemy w zamian. Z górą wiąże się także legenda. Podobno nazwa Czarnogóra wzięła się przez szczyt Jezerski Vrh, który był bardzo porośnięty lasem, sprawiając wrażenie czarnego.
Lipa Cave i Cetinje
Na sam koniec pozostawiliśmy sobie Lipa Cave, która znajduje się w okolicach miasta Cetinje (Cetynia). Nie sprawdziliśmy jednak wcześniej żadnych informacji, ponieważ był to opcjonalny punkt. Jak się okazało wycieczki wewnątrz jaskini organizowane są trzy razy dziennie, o 10, 12 oraz 14 (informacje z 2020). No cóż, zmiana planów! Z pomocą lokalnej młodzieży trafiliśmy do knajpki o nazwie Metro Food, w której można naprawdę dobrze zjeść. W miejscowości Cetinje znajduje się także spacerowy deptak. Ciekawostką jest to, że przez mieszkańców Czarnogóry właśnie to miasto uznawane jest za historyczną stolicę.
Powrót do Podgoricy zajmuje dosłownie kilka minut. Aby zbić koszty ostatnią noc spędzamy w aucie. Mieliśmy spać na lotnisku, jednak okazało się, że zamykają je na noc. Z racji, że mamy do zagospodarowania cały wieczór pierwszy raz wchodzimy do centrum handlowego w Czarnogórze. Tutaj czeka nas szok! Ceny w sklepach są bardzo niskie, opłaca się zrobić małe zakupy, zwłaszcza gdy traficie na promocje! Robimy zapasy i uciekamy do naszego “kampera”. Do zobaczenia Czarnogóro!