Weekend w Czarnogórze [1/2] – Budva, Lustica Bay, Herceg Novi
Artykuł w skrócie:
- Podróż do Czarnogóry – tanie loty i przygotowania
- Wypożyczanie auta w Czarnogórze
- Autem przez Czarnogórę – przestrogi dla kierowców
- Budva – średniowieczne miasto na skraju gór i morza
- Budva – gdzie dobrze i tanio zjeść?
- Budva – darmowy parking w mieście
- Lustica Bay – nowoczesne miasteczko pachnące nowością
- Herceg Novi – historyczne miasto wielu stylów
Nasza kolejna podróż do Czarnogóry to wynik kompletnego zauroczenia tym miejscem. Jak przystało na jedno z najmłodszych państw jest ona mało zatłoczona, nieodkryta i nadal można twierdzić, że dzika. Największe atrakcje nie są do końca dostosowane do turystycznego ruchu, bądź kompletnie zaniedbane. Na szczęście ta sytuacja zmienia się z dnia na dzień. Czarnogóra powoli pokazuje światu swój potencjał – a trzeba przyznać, że ma co pokazywać! Piękne plaże, niesamowite góry, wąwozy, jeziora i historyczne miasta to tylko przedsmak. Nasza pierwsza podróż do tego miejsca odbyła się podczas majówki w 2019 roku i już wtedy mogliśmy potwierdzić, że faktycznie jest to „czarna perła Bałkanów”. Zabieramy Was dzisiaj do Czarnogóry!
Podróż do Czarnogóry – tanie loty i przygotowania
Cała przygoda rozpoczyna się od znalezienia taniego połączenia. Trafiliśmy na okazję – lot z Berlina (Schonefeld) do Podgoricy za 10 Euro i powrót w tej samej cenie (Ryanair). Nie musieliśmy się długo zastanawiać nad kupnem, mimo, że byliśmy świadomi jaką pogodę możemy zastać. Wyjazd poza sezonem w przypadku Czarnogóry ma swoje plusy i minusy. Zaletą jest przede wszystkim brak turystów. Do wad można zaliczyć fakt, że wiele pięknych miejsc jest poza sezonem pozostawione na pastwę losu i nie są tak zadbane jak podczas topowych miesięcy. Jaszczurom to jednak nie przeszkadza! Pakujemy się i lecimy!
Na lotnisku nie można zauważyć specjalnego poruszenia związanego z koronawirusem. Kilka osób nosi maski, jednak w większości nikt się nie przejmuje zjawiskiem. W samolocie poznajemy inną podróżniczkę – Martynę ze Szczecina, więc lot błyskawicznie mija na opowieściach o podróżach. Okazało się, że Martyna musi dostać się do stolicy Czarnogóry od razu po wylądowaniu – w ramach podróżniczej solidarności podrzuciliśmy ją do Podgoricy.
Wypożyczanie auta w Czarnogórze
Plan jaki przygotowaliśmy na tej wyjazd obejmował wizytę w większości najważniejszych lokacji. Zdecydowaliśmy się wypożyczyć auto i zrobić klasyczną objazdówkę. W niektórych miejscach byliśmy już podczas majówki 2019, o czym także Wam opowiemy w innych materiałach. Podjęliśmy jednak decyzję aby ponownie je odwiedzić i przywołać miłe wspomnienia. Uprzedni research w sieci pozwolił nam znaleźć w miarę polecaną wypożyczalnie aut o nazwie SurPrice. Według ustaleń w mailach mieliśmy wypożyczyć Hyundaia i10 za cenę 20 euro, a także pokryć ubezpieczenie w wysokości 10 euro na dzień w przypadku pozostawienia depozytu w gotówce. Ten miał wynieść nas 250 euro.
Wypożyczalnia ma swój mały punkt na lotnisku, więc od razu kierujemy się do okienka. Niestety – źle trafiliśmy. Na miejscu dowiadujemy się, że nie można zostawiać depozytu w gotówce, a brak karty kredytowej sprawia, że musimy wykupić droższe ubezpieczenie, aby niczym się nie martwić. Nie jesteśmy pewni czy to braki w komunikacji, czy po prostu turystyczny scam, który nie został jeszcze przetarty. Wiemy, że Czarnogóra cały czas wstaje pod tym względem z kolan, więc próby wyciśnięcia z podróżnych jak największego zysku są całkiem uzasadnione. Bądźcie więc czujni! Finalnie zamiast Hyundaia dostajemy Skodę w automacie. Jak później się okaże, nie do końca sprawną. Nie polecamy więc specjalnie wypożyczalni SurPrice.
Autem przez Czarnogórę – przestrogi dla kierowców
Naszym pierwszym przystankiem jest Budva, żeby się tam dostać z lotniska trzeba przebyć około 65 kilometrów. Z racji, że jest wieczór, a my nie mamy długich świateł – nie szalejemy z prędkością. Drogi w Czarnogórze są dobre jednak zakręty bywają bardzo niebezpieczne – zwłaszcza te na zboczach gór. Wybieramy oczywiście bezpłatną trasę jednak po drodze czeka na nas niespodzianka. Google nie uwzględnia płatnego tunelu na drodze E80. Znajduje się on jakieś 10 minut drogi od momentu gdy przekroczycie Jezioro Szkoderskie. Tunel ma długość 4 kilometrów, a jego przejazd kosztuje 2.5 euro. Nie mamy wyjścia, płacimy i jedziemy dalej! Duża część trasy prowadzi przy wybrzeżu. Mimo, że jest ciemno można czasem zobaczyć pięknie oświetlone miasta i zarys Adriatyku.
Finalnie docieramy na miejsce. Zahaczamy jeszcze o sklep oraz piekarnie i kierujemy się do hotelu. Nasz pierwszy nocleg mieści się w apartamencie niedaleko wybrzeża. Tym razem nie jest to budżetowy wybór (Apartments Manuet). Czas na relaks! Można nacieszyć się zakupami, a jest czym! Wracając do tematu piekarni – jak w Polsce na każdym rogu możemy spotkać Żabkę, tak w Czarnogórze spotkamy Pekare z bogatym asortymentem. Czasem ciężko jest zdecydować jaką słodką bułkę wybrać. Ceny także są bardzo przystępne – chociaż bywają też droższe miejsca z cenami około 50 eurocentów. Jest to zdecydowanie coś, czego musicie spróbować. To samo tyczy się wina, a zwłaszcza konkretnej butelki. Wybór jest ogromny lecz nasze serce skradło Vino od Borovnice.
Budva – średniowieczne miasto na skraju gór i morza
Następny dzień zgodnie z prognozami wita nas deszczem. Nie przeszkadza nam to oczywiście w spacerze po mieście. Dobrym punktem na jego rozpoczęcie jest okolica Hotelu Budva, a dalej można kierować się wzdłuż wybrzeża. Niestety kolejny raz jest nam dane zwiedzać miasto w złą pogodę, jednak i tak urzeka nas jego piękno. I tutaj ponownie niestety – jak się okazuje nie do końca można je dostrzec w czasie gdy nie ma sezonu. Widać, że wybrzeże jest zaniedbane, plaże nie są posprzątane, a restauracje w większości świecą pustkami – nawet nasze ukochane Porto, w którym zatrzymaliśmy się w 2019 roku.
Kierujemy się wybrzeżem w stronę starego miasta oraz cytadeli. Historia Budvy sięga czasów przed naszą erą jednak architektura, która ostała się w mieście pamięta też Wenecjan z XV wieku. To oni rozbudowali stare miasto i otoczyli je murami. Wąskie uliczki, charakterystyczna cegła oraz poukrywane sklepiki i knajpy tworzą wspaniały klimat. Spacer po starym mieście to obowiązkowy punkt każdej wycieczki. Kolejnym z nich jest wizyta w cytadeli położonej w południowej części starówki. Znajduje się w niej galeria, jednak uważamy, że ważniejszy jest widok z murów. Można bowiem podziwiać całą panoramę Budvy.
Kolejnym punktem jest plaża znajdująca się przy samym starym mieście, a dokładnie Ričardova Glava. Można się na nią dostać malutkim przejściem, do którego prowadzi jedna z uliczek. Chyba na każdej pocztówce znajduje się widok właśnie na tą plażę. Następnie kierujemy się wybrzeżem i docieramy do statuy baletnicy, który jest poniekąd symbolem Budvy również znajdującym się na wszystkich pamiątkach i materiałach promocyjnych. Wokół pomnika krąży naprawdę wiele legend. Jeśli traficie na innych turystów na pewno będziecie świadkiem jak któryś z nich próbuje pozować do zdjęcia w tej samej pozie co tancerka.
Dalej czeka nas przeprawa przez malutką ścieżkę przy samej wodzie. Z jednej strony możemy podziwiać formacje skalne, które pamiętają więcej niż nasi prapradziadkowie, z drugiej strony przytula nas sam Adriatyk. Jeśli traficie na duże fale woda na pewno zaleje część ścieżki – wtedy musicie krzyknąć ahoj przygodo i po prostu iść dalej! Dochodzimy do plaży Mogren i staramy się dotrzeć do jej końca uciekając od goniących na fal.
Budva – gdzie dobrze i tanio zjeść?
Jeśli szukacie w Budvie miejsca na obiad – to całym sercem możemy polecić restaurację Konoba Bocun (konoba oznacza po prostu restauracja, często spotkacie się z tym wyrażeniem). Jest to rodzinny biznes, więc właściciel przykłada się do swojego zadania. W środku od razu otula nas ciepło dochodzące z kominka. Menu składa się z lokalnych przysmaków, a ceny są bardzo przystępne. Do zamówionego rosołu dostajemy gorące pieczywo prosto z pieca, a uśmiechnięty kelner życzy nam smacznego po polsku. Koniecznie musicie spróbować Njeguski stek! Ogółem możecie w ciemno zamawiać wszystko co ma w nazwie Njeguski – oznacza to, że będzie zawierało lokalne produkty z małej mieściny Njegusi. Jest to kolebka czarnogórskiej kuchni i specjalnej odmiany szynki parmeńskiej – prsuty. Nasz czas w mieście niestety tutaj się kończy.
Budva – darmowy parking w mieście
Jeśli nie macie rezerwacji w hotelu, a chcecie zostawić za darmo auto i iść zwiedzać – mamy dla Was przydatny tip. Parking znajdziecie w okolicach hotelu Moskva. Dokładnie tutaj.
Naszym następnym przystankiem jest Lustica Bay. Do pokonania mamy około 27 kilometrów. Droga z Budvy będzie prowadziła Was prawdopodobnie obok aquaparku – nie wiemy jednak czy jest otwarty. Ważniejszą informacją jest to, że po drodze znajdziemy wiele miejsc, w których można zatrzymać auto i nacieszyć się widokiem miasta z góry. Trasa poprowadzi nas także obok brzegu zatoki. Wtedy z pewnością zobaczymy wyspę Świętego Marka i malutką wysepkę z klasztorem. Widok zapiera dech w piersiach!
Lustica Bay – luksusowe miasteczko pachnące nowością
Lustica to malutkie miasto i zatoka u stóp Adriatyku, która zamieniła się w coś, co na przestrzeni kilku lat będzie skupiskiem bogatych turystów lub celebrytów. Część wybrzeża została zagospodarowana całkowicie nowym miasteczkiem składającym się z hoteli, apartamentów, domków, basenów oraz restauracji. Znajdziemy też nowiutką marinę i malutką plażę. Całość wygląda tak jakby została kupiona w sklepie z miastami i właśnie postawiona. Wszystko błyszczy się od nowości, a dookoła kręcą się tylko robotnicy, którzy kończą okoliczne budowy. Nie widać turystów, jednak zacumowane jachty zdradzają, że w sezonie musi być tutaj naprawdę tłoczno. Zdecydowanie trzeba to zobaczyć. Jeśli wybieracie się do Lustica Bay prawdopodobnie Google nie poprowadzi Was prawidłowo. Trzymajcie się głównej drogi i szukajcie czarnego drogowskazu. Wjazdy dla mieszkańców są odgrodzone szlabanami. Jeśli chcemy pozwiedzać to musimy wjechać od końca miasteczka. Obsługa w budce pokieruje Was na parking. Miasteczko robi wrażenie, jednak nie takie jest oblicze Czarnogóry.
Gdy już zaczniecie jeździć autem i poznawać jak wygląda prawdziwa Czarnogóra – na pewno od razu Waszą uwagę przykują liczne pustostany i niedokończone budowy. Zdarza się, że nie są to tylko domu, ale także całe hale produkcyjne lub coś, co kiedyś miało być biurowcem. Niektóre konstrukcje naprawdę robią wrażenie. To zjawisko można zauważyć także w innych rejonach Bałkanów, zwłaszcza na terenie byłej Jugosławii. Najbardziej znaną teorią na ten temat jest kwestia powojennych odszkodowań, które okazały się mniejsze niż początkowo zakładano. Ludzie zaczęli budować na potęgę lecz nagle zabrakło środków. Zastanawiające jest jednak to, że niektóre budynki mają bardzo młode daty. Kilka razy mijaliśmy takie, których moment ukończenia miał mieć miejsce w 2018 roku. Na jednym z blogów udało nam się znaleźć informację, że powodem mogły być także rosnące ceny materiałów budowlanych. Aktualnie porzucone budynki straszą turystów i przypominają o nieciekawej historii. Mamy nadzieję, że Czarnogóra podniesie się na tyle, aby wszystkie te inwestycje doszły do skutku.
Herceg Novi – historyczne miasto wielu stylów
Naszym kolejnym punktem było miasto Herceg Novi, aby się tam najszybciej dostać trzeba skorzystać z połączenia promowego. Mijamy więc lotnisko w Tivacie i dojeżdżamy do przystani. Prom nie ma chyba stałych godzin kursowania. Powiedziano nam, że odpływa gdy zapełnią się wszystkie miejsca. Jego koszt to 4,5 euro, a sama przeprawa trwa dosłownie kilka minut.
Hereg Novi dzięki zróżnicowanej florze nazywane jest miastem kwiatów. Można tutaj zobaczyć wpływy różnej architektury – romańskiej, barokowej czy bizantyjskiej. To małe, portowe miasto zachwyca widokami i także jest bardzo często odwiedzane przez turystów. Znajdziemy tutaj zarówno potężną twierdzę Kanli Kula jak i uroczy plac miejski z wieżą zegarową. Nie mieliśmy dużo czasu gdyż zbliżał się wieczór, jednak zdążyliśmy zorganizować spacer po mieście i przetestować jedną kawiarnie. Jak się okazało był to strzał w dziesiątkę. Musicie koniecznie odwiedzić Do Do i skosztować sernikowego deseru w szklance. Jeśli chodzi o przestrogi to warto uważać na parking, bo przy głównej drodze płatność odbywa się przez SMSa. Nam się poszczęściło i udało zaparkować przy czyjejś posesji za zgodą właściciela. Dzień dobiega końca. Kierujemy się drogą na Perast, żeby finalnie dotrzeć do Kotoru. To tutaj nocujemy, aby następnego dnia ponownie wspiąć się na miejskie mury. Tym razem wybraliśmy budżetowy nocleg J&P Apartments. Czysty, zadbany i w bardzo dobrej lokalizacji. Uważajcie tylko aby wybrać właściwy, są dwa o takiej nazwie lecz w różnych miejscowościach.