
Park Narodowy Bucegi, szczyt Caraiman i Babele
Artykuł w skrócie:
- Transbucegi – kolejna malownicza trasa w Rumunii
- Odcinek Piatra Arsa – Cabana Caraiman
- Odcinek Cabana Caraiman – Krzyż Bohaterów
- Odcinek Varful Caraiman – Babele – Samochód
- Inne opcje na dotarcie pod Caraiman Peak i Babele
Z przełomu Bicaz kierowaliśmy się pełną parą w stronę Valea Lupupi. Niestety około godziny 21 gdy już byliśmy blisko – jadąc przez jakieś dzikie drogi firma Outdoor Events odwołała naszą rezerwację na rafting. Wcześniej cały czas twierdzili, że grupa się zebrała i wszystko odbędzie się zgodnie z planem. Nie polecamy więc tego organizatora. Skierowaliśmy się od razu w stronę Braszowa gdzie czekały na nas kolejne przygody. Na szybko szukaliśmy noclegu i padło na zajazd Ezio House. Cena nie mała, bo 195 RON ze śniadaniem ale i tak jak na Braszów nie była to zła cena. Do tego trafiliśmy do nowiutkiego pokoju.
Transbucegi – kolejna malownicza trasa w Rumunii
Wstajemy skoro świt i śmigamy do Parku Narodowego Bucegi na kolejny trekking. Najpierw jednak czekało nas około półtora godziny drogi samochodem i przejazd kolejną, piękną drogą z górskim krajobrazem. Odbijamy w prawo w miejscowości Sinaia i wjeżdamy na Transbucegi, gdzie witają nas już serpentyny i ciasne przejazdy. Oczywiście masa samochodów przeciska się w obie strony.

W końcu docieramy do OGROMNYCH polan pokrytych trawą. Bajeczny widok! O dziwo droga była w bardzo dobrym stanie i podróż przez takie krajobrazy stała się czystą przyjemnością. Trochę szkoda, że byliśmy w Rumunii jesienią i dookoła było żółto (no dobra, przez chwilę była zieleń), a nie zielono ale i tak wszystko cieszyło oko. Mijaliśmy mniejsze i większe pagórki, stada owiec, rozległe pastwiska – sama przyjemność. Polecamy przejazd Transbucegi – coś pięknego.




Odcinek Piatra Arsa – Cabana Caraiman
Finalnie udało nam się dojechać gdzieś w okolice Piatra Arsa, co było naszym punktem w GPS. Gdzie dokładnie? Tego nie wiemy, bo wcześniej już nas zatrzymano żeby zapłacić (10 RON) i parkować. Prawdopodobnie było to mniej więcej tutaj. Okazało się, że razem z nami przyjechała tutaj cała Rumunia. No cóż – niedziela i do tego okno pogodowe więc nie ma się co dziwić. Zostawiliśmy auto tam gdzie znaleźliśmy miejsce na prowizorycznym parkingu i raz dwa na kolejny trekking 😀

Nie pozostało nic innego tylko cisnąć wielką polaną do naszego dzisiejszego punktu czyli Caraiman Peak, obok którego znajduje się krzyż bohaterów widziany z całej okolicy. Było go już widać w oddali gdy tylko wysiedliśmy z samochodu. Dreptaliśmy więc na czuja w jego kierunku nie zwracając uwagi czy idziemy jakimś konkretnym szlakiem. Dookoła było dużo wydeptanych dróg. Tak czy siak okazało się, że weszliśmy na ten trakt.



Polana ciągnęła się w nieskończoność ale też przez moment przeszliśmy piaszczystą i kamienistą drogą, obok której stały bazarki z chińskimi wyrobami wszelkiej maści. Gdyby nie ładne widoki to byłoby bardzo monotonnie. Nie ma co – miejsca na piknik tutaj nie brakuje 😀 Mundial też by się zorganizowało – trawy w opór.


W końcu zaczęliśmy docierać od skraju góry i minęliśmy przejeżdżające nad nami wagoniki wyciągu. Dosłownie obok nas płynęły sobie białe chmurki – bajeczny widok! Smutna wiadomość jest taka, że tutaj schodzi się trochę w dół żeby potem iść stromo do góry 😀 Dochodzimy do Cabany Caraiman, która może być fajnym spotem na zdjęcie.





Odcinek Cabana Caraiman – Krzyż Bohaterów
Nie ma się co jednak fatygować, bo dosłownie kawałek dalej docieramy do punktu nazwanego Brana Mare, który jest jeszcze lepszym miejscem na fotkę. Zobaczcie sami! Dalsza ścieżka położona jest trochę na skraju więc warto zachować ostrożność. Przez chwilę były nawet pomocnicze łańcuchy. Trochę nad wyraz ale lepiej żeby były niż żeby ich nie było. Przy okazji wyszło, że tak naprawdę poruszamy się szlakiem niebieskiego kółka. Gdy zaczniecie się wspinać zobaczycie ile polany przeszliście 😀 Stąd do krzyża jest już rzut beretem.







W końcu docieramy do majestatycznie położonej konstrukcji. Co za widoki! Jakiego mieliśmy farta, że trafiliśmy na bezchmurne niebo. Przed nami rozciągała się cudowna panorama rumuńskich wyżyn, a w dolinie widać było pobliskie miasta. Fenomenalne. Warto było iść. Nawet zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę żeby nagrać dygresję o nieudanym raftingu, której możecie posłuchać na filmie 😀 Spod krzyża kierujemy się na faktyczny szczyt Caraiman. Ludzie wybierali szlak ale by wbiegliśmy na tak zwaną szagę przez jakieś kamienie.







Odcinek Varful Caraiman – Babele – Samochód
Z tego miejsca zaczęliśmy się kierować w stronę pobliskiego „sfinksa” lub tak zwane Babele. Trochę drogą, trochę szlakiem, trochę na dziko polaną – miejsca na chodzenie nie brakuje 😀 Czy było warto – naszym zdaniem nie. Jak dla nas zwykłe kamienie jak wszędzie, a ten główny wcale sfinksa nie przypominał. Tak czy siak fajnie było zrobić obejście dookoła niż wracać tym samym szlakiem. Stąd znowu musieliśmy przejść kawał polaną do samochodu 😀 Ta część drogi była znacznie łatwiejsza więc sami możecie wybrać którą stroną się wybierzecie.









Inne opcje na dotarcie pod Caraiman Peak i Babele
Pod same Babele dojedziecie wyciągiem czyli tak zwaną telecabiną. Jej początek znajdziecie tutaj. Stąd piechotką można dojść sobie do krzyża. Do tego punktu możecie również wybrać się dwoma pieszymi szlakami – dokładnie tutaj i tutaj. Ponoć na trasie czeka nawet wspinaczka z łańcuchami więc podejrzewamy, że jest to wymagające. Zresztą patrząc w dół w okolicach Brana Mare było widać, że to spore przewyższenie do pokonania. Dobrze, że tym razem wjechaliśmy autem, bo odpadły by nam kolana po poprzednich górach 😀

