Zwiedzanie Cypru bez auta – wycieczki zorganizowane z Pafos
Jeśli nie macie zamiaru wypożyczać auta to nadal możecie zwiedzić sporo miejsc na wyspie. Startując z Pafos spokojnie można zobaczyć najważniejsze miejsca na zachodniej części Cypru. Organizatorów nie brakuje – z łatwością znajdziecie biura turystyczne spacerując po mieście. Oferta wycieczek objazdowych jest szeroka choć bardzo powtarzalna, skupiają się po prostu na najbardziej popularnych miejscach. Turyści z różnych firm zwożeni są często w to samo miejsce z kilku firm na raz i robi się tłok. Już w marcu potrafiło być tłoczno, a co dopiero w sezonie!
Decydując się na wycieczki zyskujecie na komforcie, bo o nic się nie martwicie. Po prostu wiozą Was tam gdzie było napisane w programie. Tracicie jednak niezależność, jesteście skazani na sztywne ramy czasowe i nic nie możecie zrobić jak Wam się nie podoba. Sprawdziliśmy trzy wycieczki z trzech różnych biur. Poniżej nasze wnioski oraz czego możecie się spodziewać po zorganizowanych wyprawach.
Artykuł jest częścią większego poradnika dotyczącego Cypru i Pafos, który znajdziecie tutaj 😀
Wycieczka 1 – Blue Lagoon i okolice
Pierwsza wycieczka organizowana była przez firmę ConstrucTour. Rano z przystanku pod hotelem zgarnął nas autobus z miłą panią przewodnik. Udaliśmy się na północ wyspy, w kierunku Parku Narodowego Akamas. Grupa była zróżnicowana. Przewodniczka w trakcie jazdy opowiadała sporo ciekawostek o Cyprze, których faktycznie miło było posłuchać, co rzadko się zdarza. Dowiedzieliśmy się trochę o miejscach, które będziemy odwiedzać. Autobus jechał głównymi drogami półwyspu Akamas z ładnymi widokami na morze i pobliską florę. Dowiedzieliśmy się o istnieniu drzew karobowych oraz o plantacji bananów na Cyprze, która zajmuje tylko niewielki obszar dookoła Pafos, a ich hodowla jest zarezerwowana głównie na potrzeby wyspy. Ewentualne nadwyżki płyną do Grecji.
- Łaźnie Afrodyty – pierwszym punktem były Łaźnie Afrodyty. Naszym zdaniem to nic szczególnego i totalna strata czasu 😀 Jeśli tutaj Afrodyta kąpała się przed spotkaniami z kochankami to chyba przychodziła cała brudna. Picie wody i kąpanie się w tym miejscu jest zabronione. Krąży jednak legenda, że przemycie twarzy wodą zapewni wieczną młodość.
- Rejs na Blue Lagoon – następnym punktem była zatoka Blue Lagoon. Rejs statkiem ruszał z portu w Latsi. Wskoczyliśmy na mały stateczek i po chwili przyjemnego rejsu znaleźliśmy się w zatoce. Przyznam, że najbardziej byliśmy nagrzani na to miejsce i na szczęście słońce dopisało pełną lornetą. Morze miało około 14 stopni ale przy takiej pogodzie woda nie była lodowata, a po prostu chłodna i orzeźwiająca. Statek na godzinę zacumował w Blue Lagoon i chętni mogli wskoczyć do wody, której kolor jest oszałamiający! Nawet w Tajlandii nie było takiej barwy. Woda jest tak czysta, że na 4 metrach widać całe dno, gdzie leży przyjemny piasek. Buty do wody nie są zatem wymagane. Oczywiście wskoczyliśmy ze statku do wody! Po kilku metrach w stronę brzegu można już stanąć na gruncie. Jeśli ktoś nie czuł się pewnie mógł wziąć kapok. Obsługa cały czas czuwała nad bezpieczeństwem i obserwowała co się dzieje. Po pływaniu czekały na nas owoce i wino. Jeśli chcecie spędzić czas nad wodą to śmiało bierzcie całodzienny rejs do Blue Lagoon! Najlepiej z Latsi, gdzie jest spora oferta. Na zdjęciach poniżej nie ma żadnego filtra ani podkręconych kolorów. Woda faktycznie tak wygląda, bez ściemy! PS. Nie próbujcie jej pić, bo wykrzywi Wam buzię od soli 😀 Pilnujcie też żeby nie wpadła do oczu.
- Polis – naszym kolejnym przystankiem było Polis, gdzie mieliśmy czas na obiad. Wycieczka kieruje ruch do restauracji Moustakallis, która jest zdolna pomieścić sporo gości. Nazwa restauracji oznacza duże wąsy i nie ma się co dziwić, bo tawernę prowadzi mężczyzna z charakterystycznymi, długimi wąsami. Na pewno go szybko znajdziecie 😀 Ponoć to miejsce przechodzi z pokolenia na pokolenie – więc pewnie wszyscy musieli mieć długie wąsy. Obsługa była bardzo miła, a jedzenie po prostu dobre. Raczej bez szału ale na szybki obiad na wycieczce spoko. Do tego restauracja wygląda bardzo klimatycznie. Relacje znajdziecie w artykule poświęconym jedzeniu na Cyprze. Tak czy siak tego dnia ciężko było zjeść gdzie indziej, bo akurat pobliskie knajpy miały dzień wolny. Wystarczyło nam jeszcze czasu żeby przejść się po Polis i zjeść turbo pyszne lody u tego pana. Polecamy i pozdrawiamy! Polis w marcu raczej nie tętni życiem – uliczki były puste. To dobre miejsce żeby się odciąć od świata.
- Wrak Edro III i Sea Caves – ostatnim miejscem było zachodnie wybrzeże gdzie woda wyrzeźbiła małe jaskinie. Zatrzymaliśmy się obok wraku statku Edro III, który w 2011 roku wpłynął na mieliznę i tak już pozostał. Koszt jego wyjęcia przekraczał opłacalność. I tak od 13 lat jest jednym z najczęściej fotografowanych miejsc na Cyprze – zwłaszcza o zachodzie słońca. Ponoć statek ciągle się przechyla więc pewnie za jakiś czas sobie zaśnie w morzu. Spoko miejsce na szybką fotkę.
Wycieczkę oceniamy na dobre 5 gwiazdek. Choć nie wszystko nam się podobało to było miło i ciekawie. Czasu wystarczyło na każdą atrakcję. Za osobę zapłaciliśmy 38 euro co było dobrą ceną. Polecamy firmę ConstrucTour. Wycieczkę znajdziecie pod tym linkiem.
Wycieczka 2 – wąwóz Avakas i okolice
Dwa dni później wybraliśmy się na podobną wycieczkę będąc nastawieni wyłącznie na jedno miejsce. To jest właśnie minus nieposiadania samochodu – nie można podjechać tylko tam gdzie Wam się podoba. Trzeba to zaliczyć przy okazji innych miejsc. I tak nasza wycieczka powtarzała trochę to co poprzednia ale byliśmy tego świadomi.
Tym razem zamiast autobusu zdecydowaliśmy się na wyjazd offroadowymi jeepami z firmą Evis Jeep Safari. Auto podjechało rano pod sam hotel. Z tyłu znajdowała się naklejka, że przewodnik mówi po polsku i faktycznie cała grupa była polska, a młody chłopak umiał trochę języka. Szkoda tylko, że zamiast opowiadać o Cyprze to zaczął od rzucania niesmacznych żartów, które były bardzo nie na miejscu i raczej nie sprawiły, że kobiety czuły się komfortowo. Chyba liczył, że w ten sposób kogoś poderwie. Po jakimś czasie przestał, bo chyba dotarło, że nam się to nie podoba.
- Wrak Edro III i Sea Caves – zaczęliśmy od miejsca, w którym już byliśmy, więc po prostu chcieliśmy poczekać aż grupa zrobi sobie fotki. Przyjechało jednak 10 jeepów Evis i musieliśmy czekać aż wszyscy skończą. Po tym kilku przewodników dało znak, że jedziemy dalej słowami “back to the cages” i to odebrało nam jakąkolwiek chęć dalszego obcowania z tą firmą. Przed tym jeszcze usilnie próbowano pokazać nam rosnące banany na pobliskiej hodowli. Miejsce to przemieliło chyba już milion ludzi, jest strasznie zaśmiecone i zniszczone.
- Wąwóz Avakas – pojechaliśmy dalej w złych humorach, bo bardzo chcieliśmy przejść wąwozem Avakas. To był tak naprawdę główny powód tej wycieczki. Niestety dane nam 50 minut pozwoliło ledwo zbliżyć się do najciekawszego etapu wąwozu, bo już trzeba było wracać. Jako alternatywę możemy polecić firmę Lander Explorers gdzie przewodnik razem z grupą szedł w głąb wąwozu pomagając jeszcze na śliskich kamieniach.
- Półwysep Akamas – następna część to offroad jeepem po Parku Akamas. Przewodnik się już nie odzywał. Zamiast tego próbował usilnie puścić jakąś kiepską, polską muzykę. Na trasie zatrzymaliśmy się na chwilę na punkcie widokowym. O tej porze roku wszystko jest tutaj zielone więc widoki są bardzo ładne. Dobre miejsce na szybką fotkę. Przy okazji mogliśmy zerknąć sobie na tutejszą florę – drzewa karobowe, drzewa oliwne, rosnące mandarynki czy winogrona.
- Blue Lagoon – cieszyliśmy się, że ponownie wykąpiemy się w Blue Lagoon i faktycznie mieliśmy niecałą godzinę żeby popluskać się w morzu. Jeep podjeżdża w to samo miejsce gdzie cumują łodzie. Po prostu mamy dostęp od strony brzegu. Woda niezmiennie czysta i w pięknym kolorze!
- Łaźnie Afrodyty – szybki przystanek przy Łaźniach Afrodyty ale byliśmy już tutaj na poprzedniej wycieczce. Następnie zrobiliśmy dłuższą przerwę na lunch. W sumie byliśmy skazani na jedną restaurację więc bez kombinowania zamówiliśmy sałatkę. Jak zawsze pychota. Obsługa była miła i nie policzono nam za dodatkową porcję grillowanego chlebka z czosnkiem.
- Łaźnie Adonisa – ostatnim miejscem były Łaźnie Adonisa, gdzie udaliśmy się przemierzając pomniejsze, cypryjskie mieściny i drogi z ładnym widokiem. Miejsce zwane Łaźniami Adonisa to mały wodospad ukryty pośród skał, który wygląda całkiem fajnie. W jeziorku pod wodospadem można się wykąpać jednak woda ma stałą temperaturę 10 stopni 😀 Mieliśmy wątpliwości ale finalnie sobie odpuściliśmy, bo słońce już uciekało. Wystarczyła chłodna, morska woda z Blue Lagoon. Przy wodospadzie rośnie drzewo, które ugina się nad wodą. Można z niego skakać! Idąc ścieżką poziom wyżej dotrzemy do drugiego, mniejszego wodospadu. Jest więc opcja cyknąć fotkę z dolnego poziomu komuś stojącemu wyżej. Znajdziemy tutaj też małe muzeum etnograficzne i kilka rzeźb. Jedna z nich – Zeusa była polskiego autorstwa. Kawałek dalej znajduje się amfiteatr. Przewodnik jednak nie powiedział nam nic o tym miejscu. Za to dowiedzieliśmy się, że firma Evis to mafia.
Wycieczkę oceniamy na 1 gwiazdkę. Masówka w pośpiechu, bardzo słabe podejście do klienta. Mało czasu i ewidentny niesmak po tekstach przewodnika. Fatalne zachowanie i ewidentne puszenie się pracą w tej firmie. Bardzo duży plus za to dla kierowcy, Pan Nikola był bardzo kulturalny i zapewnił fajny offrad. Gdyby znał lepiej angielski na pewno by opowiedział nam więcej niż przewodnik! Za wycieczkę zapłaciliśmy 60 euro za osobę. Znajdziecie ją pod tym linkiem. Dla alternatywy polecamy sprawdzić firmę Lander Explorers.
Wycieczka 3 – Góry Trodos
Trzecia wycieczka skupiona była na najwyższym paśmie górskim na Cyprze czyli Trodos. Zdecydowaliśmy się na wyprawę z firmą EOS TOURS. Jak się okazało byliśmy najmłodszymi uczestnikami w gronie brytyjskich emerytów, co w ogóle nam nie przeszkadzało 😀 Zapowiadał się spokojny dzień z ładnymi widokami i taki też był. Przewodnik też miał swoje lata i zaciągał rosyjskim akcentem ale starał się zabawnie opowiadać. Nie można się przyczepić 😊 Podjechał po nas nowoczesny i wygodny minivan, który tak łagodnie sunął po górskich drogach, że nie było czuć, że jedziemy 😀
- Tzelefos Bridge – pierwszym punktem był wenecki most ukryty we wnętrzu wyspy. To największy, średniowieczny, kamienny most na Cyprze jaki kiedykolwiek zbudowano! Budowla zachowała się w doskonałej kondycji. Tak wysoki łuk nie powstał tutaj bez powodu. Rzeka płynąca pod mostem potrafiła być bardzo rwąca i niosła ze sobą powalone drzewa. Most miał wytrzymać napór i nie dać się zatopić. Ponoć huk pędzącej rzeki był słyszalny nawet w pobliskich wsiach. Aktualnie płynie tutaj mały strumyk. Miejsce jest bajkowe i bardzo fotogeniczne. Idealne na szybkie zdjęcie. Niestety spokój zakłócił jeep firmy Evis przejeżdżający przez rzekę w ramach swojego safari.
- Winiarnia Lambouri – kolejnym punktem były odwiedziny w winiarni i mała degustacja. Mieliśmy okazję spróbować trzech lokalnych win – wytrawnych i półsłodkich. Zwłaszcza Zena wpadło w nasze gusta. Następnie poczęstowano nas Commandorią, a na koniec została jeszcze orzechowa nalewka. Na dobre przyjęcie alkoholu częstowano chlebem z oliwą. Prowadzący był mega zabawny i fajnie opowiadał o tym co pijemy. Następnie można było zakupić konkretne butelki lub zdecydować się na małe odpowiedniki do bagażu podręcznego. Winiarnia produkuje też gin i brandy. Wyroby Lambouri dostępne są też na lotnisku na strefie bezcłowej – droższe o 2 euro niż w siedzibie. Więcej o winach przeczytacie tutaj.
- Punkt widokowy – kilka kilometrów dalej znajdował się punkt widokowy pod samym Olimpem – czyli najwyższą górą na Cyprze. Szczyt nie jest do końca dostępny, bo znajduje się na nim brytyjska baza wojskowa (poczytajcie opinie Google, znajdziecie tam informacje jak i tak się tam dostać). Spędziliśmy tutaj chwilę z ładną panoramą na wschodnią stronę Cypru.
- Trodos – następnie zjechaliśmy do Trodos gdzie mieliśmy czas na zjedzenie lunchu. Wstąpiliśmy do Trodos Restaurant & Bar, choć knajpa ma słabą opinię. Jedzenie było smaczne, a sałatka wielkości porcji dla małego batalionu. Oprócz tego nie było co tutaj robić o tej porze roku. Miejsce świeciło pustkami.
- Wodospad Millomeris – czyli najwyższy wodospad na Cyprze. Ładne miejsce na zrobienie zdjęcia. Szybka akcja i jedziemy dalej.
- Omodos – ostatnim miejscem w planie wycieczki była górska mieścina Omodos. Główna uliczka jest naprawdę urokliwa i wypchana restauracjami. Szkoda, że tutaj nie mieliśmy czasu na zjedzenie lunchu. Naprawdę przytulne miejsce z klimatem. Przy okazji można wstąpić do Klasztoru Krzyża Świętego, który wypchany jest witrażami i freskami. Zobaczymy tutaj również pisma w staro-cerkiewno-słowiańskim. Gratka dla tych, którzy studiowali filologię 😛 Spacerując po uliczkach Omodos trafiliśmy na restaurację The Black Geese, z której niosła się muzyka na żywo. Ahh tam by się wstąpiło na biesiadę!
Reasumując – mocne 4 na 5. Gdyby czas na lunch był gdzieś indziej (Omodos) to byłaby pełna piątka. Wycieczka na spokojnie i bez pośpiechu. Tak, żeby odhaczyć kilka najważniejszych punktów w regionie i wrócić na obiadokolację do Pafos. Za osobę zapłaciliśmy 55 euro. Link do wycieczki znajdziecie tutaj.