Rumunia Toaca Park Narodowy Ceahlau Wejście Szlak

Artykuł w skrócie:

Nieudana północ Rumunii

Po nieplanowanym postoju w Kluż-Napoka zdecydowaliśmy, że jedziemy dalej już bez względu na pogodę i najwyżej kolejne, górskie wędrówki zrobimy w deszczu. Czas uciekał, a plan się nie spinał. Spędziliśmy noc w zajeździe BBS Residence, który najpierw sprawiał wrażenie podejrzanej miejscówki. Gdy jednak przyjechaliśmy na miejsce powitano nas wiśnióweczką, a obiekt był praktycznie nówka sztuka, dosłownie pachniało nowością. Dobry spot jak na 150 RON.

Skoro świt ruszyliśmy w trasę i po chwili mijaliśmy miejscowość z ikoniczną nazwą DEJ, gdzie zrobienie sobie zdjęcia było wręcz obowiązkowe. Teraz pozostało zasuwać na północ w kierunku Borsa. Liczyliśmy, że dojedziemy jakoś wcześnie po południu i może uda się jakoś turbo szybko wyskoczyć w góry (Varful Puzdrelor, Pietrosul, Farcau, cokolwiek) albo chociaż wjechać wyciągiem do Cascada Calior. Trasa jednak dłużyła się niemiłosiernie, a stada owiec na drodze nie pomagały w pośpiechu 😀 Niestety dojechaliśmy jakoś na 17 i nie było szans na żadną górską akcję, a wyciąg zamknęli nam przed nosem! Nie pozostało nam nic innego jak totalnie porzucić północ Rumunii i jechać dalej. Góry Rodniańskie nie dla Jaszczura.

Dej, bo mi się należy!
I tak się jedzie przez tą Rumunię 😀

Bardzo późną porą dojechaliśmy do Suczawicy i mieliśmy problem ze znalezieniem noclegu (wszystko było już zamknięte we wrześniu), aż trafiliśmy do Casa Avram. Ogromny kompleks stał praktycznie pusty! Mimo tego odgrzano nam kolację i poczęstowano wódeczką 😀 W naszym pokoju przespało by się lekko 6 osób.

Z samego rana ruszyliśmy na kolejną atrakcję z nutą adrenaliny czyli Zip Line Pasul Palma, który miał wprowadzić trochę nowości, bo jeszcze nie zjeżdżaliśmy na leżąco 😀 Tyrolka rozciąga się na 1100 metrów i można zasuwać nawet 100 km/h! Niestety gdy podjechaliśmy pod obiekt wszystko było zamknięte, a wiatr wiał z taką prędkością, że łamało drzewa i ruszało Fordem. Kolejny niewypał. Mimo tego pozostawiamy namiar na ten Zip Line: https://www.tirolianapasulpalma.ro/. Pozostało nam ruszyć dalej w kierunku kolejnego punktu czyli szczytu Toaca. Około godziny 13 dojechaliśmy do punktu startowego.

Idealna pogoda na górskie wędrówki

Informacje o szlaku

Nazwa szczytu/trasy: Toaca

Termin wejścia: 24 września 2021

Warunki: Duże zachmurzenie, mgła, lekki deszcz

Szlak: szlak z czerwonym paskiem

Wyjście i powrót: 13:00 – 17:00

Status: Udane

Durau – punkt startowy

Około godziny 12 meldujemy się w miejscowości Durau, czyli na północnej stronę Parku Narodowego Ceahlau (parking znajdziecie tutaj). Ten szczyt można zdobyć także od prawej strony co prawdopodobnie jest szybsze jednak my zdecydowaliśmy się na wariant północny. Zanim zjedliśmy i przygotowaliśmy się do drogi wybiła już 13:00. Na samym początku szlaku znajduje się budynek lokalnego oddziału Salvamont więc podeszliśmy się zapytać czy trzeba coś płacić za wstęp no i czy szlak w ogóle zgadza się z naszym researchem. Pani w okienku usilnie próbowała nas przekonać, że jest już za późno i nie damy rady wejść i zejść o ludzkiej godzinie 😀 Tym bardziej, że ponoć na szlaku miał być śnieg i inne trudności. Warunki i czas nie zachęcały ale zdecydowaliśmy się na wersję push the tempo – czyli na pełnej turbinie w górę. Najwyżej cofniemy się gdy szanse spadną do zera. Według informacji czekały nas 3 godziny w jedną stronę.

Zaczynamy wędrówkę na Toacę

Odcinek Durau – Cabana Fantanele

Od budynku Salvamontu idziemy dalej prosto i wchodzimy na szlak czerwonego paska. Na początku mamy zwykłą, leśną drogę, która idzie lekko w górę. Według naszych informacji czekało na nas 1100 metrów przewyższenia z czego najbardziej cieszyły się nasze kolana – dalej bolące po wejściu na Moldoveanu. Dosłownie kawałek dalej wychodzi się na drogę 155F, którą przecinamy i wracamy na szlak. Od razu przychodzi na myśl, że można było tutaj zaparkować i oszczędzić sobie tych kilku metrów ale obok był zakaz. Mimo tego kilka samochodów stało.

Kontynuujemy wspinaczkę szlakiem z czerwoną kreską. Czasem może być dla Was mylące, że trasa jest wąska, a obok idzie duża droga ale lepiej trzymać się oznaczeń. Tutaj zaczyna się zabawa 😀 Czeka na nas strome podejście z masą kamieni i wystającymi korzeniami. Trzeba wysoko podnosić nogi 😀 Jest trochę wymagająco, bo każdy kamień pod stopami jest inny i łatwo skręcić kostkę lub coś podobnego. Prawdopodobnie to najbardziej stromy odcinek na całej trasie. W końcu dojdziemy do Cabany Fantanele. Na rozwidleniu znajdziemy drogowskaz. Ten odcinek pokonaliśmy w około godzinę więc jeszcze dwie przed nami.

Docieramy do Cabany Fantanele

Odcinek Cabana Fantanele –  Caciula Dorobantului

W tym miejscu można być trochę zdezorientowanym, bo drogowskaz nie jest jednoznaczny, a następne oznaczenie szlaku jest daleko. Należy jednak skręcić w lewo i iść w zaparte 😀 Dalsza trasa prowadzi łatwą, leśną ścieżką i na początku nie ma nic wymagającego. Z czasem jednak znowu zaczyna się strome podejście. Tak czy siak tutaj można przycisnąć tempo. Finalnie dotrzemy do rozwidlenia i charakterystycznego punktu Ciaciula Dorobantului czyli po prostu skalnego kikuta 😀 W tym miejscu powinny być piękne widoki na okolice ale dla nas była tylko mgła. Zgodnie ze znakiem odbijamy na prawo kierując się dalej szlakiem czerwonego paska.

Kolejny punkt na trasie – Caciula Dorobantului

Odcinek Caciula Dorobantului – Varful Toaca

Dalsza część szlaku to leśna droga. Faktycznie gdzieniegdzie leżał śnieg! Pani w Salvamoncie miała więc rację. W końcu docieramy do najfajniejszego miejsca na trasie – mega długich schodów, które prowadzą na szczyt Toaca i do znajdującej się tam stacji meteorologicznej. Z dołu można odnieść wrażenie jakby nie miały końca.

Teraz zaczyna się największa frajda! Schody mają ponad 500 stopni więc faktycznie jakby prowadziły do nieba 😀 Panująca mgła dodawała elementu mroku i tajemnicy. Na początku jest jeszcze łatwo, ale potem robi się tak stromo jakby się szło pionowo. Trzeba mega wysoko podnosić nogi! Nasze kolana błagały o litość 😀 Dobrze, że można sobie pomóc poręczami choć w naszym przypadku były mokre i lodowate. Tak czy siak jeszcze w taki sposób nie zdobywaliśmy szczytu więc to było coś nowego.

Panie kochany gdzie to się kończy?!
Można sobie pomóc poręczą ale w taka pogodę były lodowate 😀
Daleko jeszcze, czy nie?

Docieramy niemal do szczytu! Czeka nas jeszcze mała wspinaczka po głazach od lewej strony. Ostatnie kroki i mamy to, 1904 metry zdobyte 😀 Wiało kosmicznie, widoczność dookoła zerowa ale satysfakcja jak zawsze ogromna 😀 Trochę szkoda, że nie mogliśmy zobaczyć panoramy z góry. Pozostało nam szybko zostawić naklejkę, zrobić zdjęcie i uciekać, bo dłonie odpadały z zimna. Wejście na Toacę zajęło nam około 2 godzin. Można? Można!

Stacja meteorologiczna na szczycie
Udało się! Toaca zdobyta 😀
Widoczność jakieś minus 100%
Bunkrów nie ma ale…

Powrót na parking

Jeśli zależy Wam na czasie możecie wrócić taką samą trasą. Droga powrotna zajęła nam tyle samo co podejście czyli dwie godziny. Całość zamknęła się więc w 4 godzinach. Jeśli jednak macie sporo czasu to po zejściu ze schodów możecie skręcić w prawo i zrobić dłuższą wersją szlaku. Trasa będzie przebiegała przez Cabane Dochia, która łączy wszystkie szlaki w Parku Narodowym Ceahlau. Następnie odbijecie w kierunku Piciorul Schiop i Cascady Duruitoarea i stąd już do Durau. Na powrocie mgła zaczęła przechodzić i dostaliśmy chociaż zalążek widoków na pocieszenie 😀

Mała nagroda przy zejściu
A mogło być tak pięknie!
Nasza naklejka na szlaku – ciekawe czy ciągle tam jest 😀
Rumunia Plan Wycieczki Wakacje
Jaszczur Podróżnik YouTube Subskrypcja

Oceń nasz poradnik!

Podobał Ci się artykuł? Zostaw nam 5 gwiazdek!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie publikowany. Wymagane pola oznaczone są *