Kotor Czarnogóra Co Zobaczyć

Artykuł w skrócie:

Opuszczamy Perast i udajemy się w stronę następnego przystanku, którym jest Kotor. Tutaj będziemy mieli chyba jeszcze mniej czasu niż w poprzednim mieście. Wiedzieliśmy, że jest to perła Czarnogóry, jednak czas naglił! Wjeżdżając do Kotoru od razu dało się zauważyć ogromny wycieczkowiec Costa Luminosa stojący w dokach. Wpływają tutaj największe statki świata, które odbywają luksusowe rejsy. Sprawiało to śmieszny widok, bo na tle starodawnej architektury statek wyglądał jak wklejony w Photoshopie. 

Costa Luminosa stojąca w porcie w Kotorze

Prawdopodobny darmowy parking w Kotorze znajdziecie przy supermarkecie Idea i obok Casino Cattaro, dokładnie tutaj. Zostawiliśmy tu auto na kilka godzin, dosłownie przy jakichś krzakach i nikt się nie przyczepił. 

O Kotorze pisaliśmy już w innych artykułach, więc nie ma sensu przytaczać tutaj długich opisów. Wszystko znajdziecie w dedykowanym artykule, od historii po zabytki i porady 🙂 Miasto odwiedziliśmy również rok później (2020), a relację znajdziecie zarówno na blogu jak i na YouTubie. Wtedy weszliśmy na twierdzę św. Jana dziką, darmową drogą. Tutaj przedstawimy Wam klasyczną, turystyczną trasę i na tym skupia się ten artykuł. Relacja pochodzi z roku 2019.

Wejście na twierdzę św. Jana turystyczną drogą

Z parkingu kierujemy się do bocznego wejścia, a następnie prosto do kamiennej bramy prowadzącej na początek płatnego szlaku na twierdzę św. Jana. Prowadzi ona miejskimi murami, a żeby dojść na szczyt trzeba przebyć około 1300 schodów. Jest to wariant łatwiejszy i bardziej turystyczny.

Boczna brama prowadząca do starego miasta w Kotorze

Cena za wejście na szlak to niby 8 euro od osoby. Dlaczego niby? Bo ta trasa ma tyle odnóg, że nikt nie wie czy w sumie jest płatna czy nie! Opłata jest najczęściej pobierana w sezonie. Z drugiej strony przy wejściu aż roi się od oszustów, którzy próbują wyłudzić od turystów pieniądze za wstęp. Dlatego właśnie polecamy podejście dzikim szlakiem.

Pokonujemy pierwsze schody, a z nieba zaczyna kropić deszcz! No cóż, mamy czas tylko na jedno podejście, woda nam nie straszna – idziemy dalej 😀 I tak w połowie trasy wchodziliśmy już w totalną ulewę! Dzielnie pokonywaliśmy schody i zatrzymywaliśmy się na zdjęcia przy punktach widokowych pomimo uporczywego deszczu. Pierwszy z nich znajduje się przy małym kościółku Matki Boskiej Uzdrowienia Chorych.

Widok na Kotor i wieżę kościoła Matki Boskiej Uzdrowienia Chorych
Jeden z punktów widokowych na trasie
Widok na miasto – Kotor jest większy niż tylko starówka 😀

Następnie co jakiś czas będziecie trafiać na większe lub mniejsze tarasy. Podejście jest męczące ale warte każdego kroku w górę! Widok na Zatokę Kotorską to jeden z najpiękniejszych widoków jakie widzieliśmy. Powoli zaczynają się wyłaniać czerwone dachy budynków. W oddali widać potęgę wzniesień otaczających zatokę i specyficzny kolor wody. Nawet powietrze jest tutaj inne – czystsze i lżejsze. Można odnieść wrażenie, że przeszywa człowieka na wylot. Dodatkowo mieliśmy seans wypływania Costa Luminosa, który najpierw musiał wykonać manewr “cofania” i buczał przy tym wniebogłosy 😀

Ola pilnuje kolejne wycieczkowce wpływające do portu
Widok na czerwone dachy starego miasta
Costa Luminosa wypływa na otwarte wody!
A my coraz bardziej mokniemy w drodze do góry

Trasa nie jest specjalnie skomplikowana – czasem jednak trzeba podejść stromym odcinkiem starych schodów. Jest także moment, w którym będziemy musieli przejść podejrzanym mostkiem. Choć droga jest bardzo turystyczna to niestety sprawiała wrażenie zaniedbanej. Widać, że nie brakowało tutaj wandali. Kolejny argument za dzikim szlakiem.

Gdzieś na 649 schodku 😀
Czasem było stromo i ciasno
Prawie szczyt!

Cali przemoknięci dotarliśmy na sam czubek! Po drodze czekało nas kilka questów pobocznych w postaci zalanych ścieżek. Udało nam się stanąć pod samą flagą! Mimo, że szczyt dosłownie popada w jeszcze większą ruinę to właśnie stąd rozciąga się jeden z najlepszych widoków na całą zatokę (lepszy jest w drodze na Lovcen, na przykład tutaj). Jeśli macie w planach “zdobyć Czarnogórę” to jest to obowiązkowy punkt do zaliczenia! Nie wracać do domu bez zdobycia twierdzy św. Jana 😀

Misja poboczna – okienko
Tor przeszkód na szczycie 😀
Udało się! Kotor zdobyty!

Schodząc było już nam wszystko jedno czy stawiamy nogi w kałużach czy nie. Byliśmy mokrzy od stóp do głów. Każda warstwa ubioru była do przebrania. Najlepsze jest to, że Norbert miał ze sobą tylko jedne buty 😀 wyschły mu chyba 3 dni później! Schodzenie jest zdecydowanie milsze jednak nie ma co szarżować!

W 2019 jeszcze nie wiedzieliśmy, że tam prowadzi dziki szlak 😀
Teraz trzeba jeszcze zejść 🙁

Droga w nieznane i kotorskie koszulki

Mieliśmy jeszcze trochę czasu więc mogliśmy przespacerować się po starym mieście. Śmiesznie teraz o tym pisać, bo wtedy nawet nie wiedzieliśmy co zwiedzamy. Dopiero w 2020 roku przybyliśmy do Kotoru z konkretnym researchem. Tak czy siak droga doprowadziła nas do sklepu z koszulkami, a tych na starym mieście nie brakuje. Sami wybieramy wzór, a obsługa przy nas wygrzewa go na koszulce. Wspominaliśmy o tym w innym wpisie o Kotorze. Zarówno t-shirt kupiony w 2019, jak i 2020 trzyma się do dzisiaj w bardzo dobrym stanie! 

Katedra Świętego Tryfona w Kotorze
Cerkiew Świętego Łukasza w Kotorze

Nasz kompletny poradnik na temat zwiedzania Kotoru, a także praktyczne wskazówki znajdziecie tutaj 😀

Wracając do auta oczywiście poszliśmy złą drogą 😀 Wdrapaliśmy się po jakichś schodach i wyszło na to, że szliśmy centralnie murami starego miasta nad Bramą Morską! :O nikogo tutaj nie było oprócz nas i już na starcie wydawało się to podejrzane i nie do końca legalne… co jeszcze bardziej kusiło żeby się nie cofać 😀 Na szczęście nikt nas chyba nie zauważył i nie wygonił. Szliśmy więc w nieznane, mijaliśmy zabudowania, okiennice i ukryte wejścia do budynków. Finalnie droga skończyła się przy bocznej bramie którą wchodziliśmy. Zanim jednak do niej dotarliśmy minęliśmy kilka tabliczek z zakazem wstępu! 😀

Jak my tutaj wleźliśmy? 😀

I właśnie tyle czasu mieliśmy w Kotorze podczas eurotripu 2019 – cieszymy się bardzo, że wróciliśmy do tego miasteczka rok później i odkryliśmy jego kolejne tajemnice!

Dojazd do Budvy i najlepsze wino w Czarnogórze

Kierujemy się do następnego celu, którym jest Budva – nazywana imprezowym miastem Czarnogóry. Tutaj mieliśmy zaklepane dwie noce, więc pierwszy raz podczas eurotripu mogliśmy nieco zwolnić! Nasz apartament położony był praktycznie w centrum, niedaleko ulicy Dositejeva. Przy okazji udało nam się znaleźć bezpłatny parking w mieście, z którego skorzystaliśmy także przy kolejnej wizycie w 2020 roku. Lokalizację możecie znaleźć tutaj. Budva nieco różni się od poprzednich miejscowości. W odróżnieniu od nich tutaj dzieję się coś więcej oprócz turystyki – w końcu można zauważyć normalne domy, sklepy (w tym nasz ulubiony czyli Franca), galerie handlowe czy miejsca pracy. Nie można jednocześnie odmówić miastu piękna i uroku. Z racji na jeszcze wczesną godzinę postanowiliśmy pokręcić się po ulicach i poszukać czegoś do jedzenia. Finalnie wylądowaliśmy na… pizzy w knajpie o nazwie Babaluu Bar. Nie był to jednak najlepszy placek na świecie! Średnio polecamy!

Nie była to najlepsza pizza ale zawsze pizza 😀

Nadszedł czas na coś co chyba każdy lubi – zakupy 😀 W końcu mogliśmy pobuszować po Czarnogórskich supermarketach, poszukać lokalnych produktów, słodyczy i oczywiście alkoholu! Wskoczyliśmy do pobliskiego Aroma Market. Regał z procentami był spory co od razu ucieszyło oko 😀 Uwagę przykuła duża liczba buteleczek wina i rakiji w małych rozmiarach. Jest to świetna opcja – po pierwsze idealnie sprawdza się w przypadku degustacji, po drugie można zabrać taki 100-mililitrowy trunek do samolotu mając tylko bagaż podręczny. Z reszta nawet restauracje często korzystają z małych butelek. Tym sposobem udało nam się znaleźć prawdziwa perełkę wśród win – Vino od Borovice, o którym wspominaliśmy już w tym wpisie. Mieliśmy wolny wieczór, jutro Łukasz nie musiał prowadzić więc… po spróbowaniu wróciliśmy się do sklepu kupić wszystkie smaki tego wina 😀 Do wyboru jest na przykład malina, jagoda czy jeżyna. Wino jest gęste i intensywnie czuć jego owocowy smak! Tak zakończył się kolejny dzień naszej zwariowanej przygody 😀 jutro czeka nas zwiedzanie Budvy!

Pyszniutkie Vino od Borovnice
Majówka Europa Plan Wycieczki Wakacje
Jaszczur Podróżnik Subskrypcja

Oceń naszą relację!

Podobał Ci się artykuł? Zostaw nam 5 gwiazdek!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie publikowany. Wymagane pola oznaczone są *