Bułgaria Jaskinia Saeva Dupka Zwiedzanie

Artykuł w skrócie:

Po szybkiej akcji w jaskini Prohodna musieliśmy zasuwać do następnego punktu na mapie. Naszym kolejnym celem była również jaskinia – o wdzięcznej nazwie Saeva Dupka 😀 Tak, dokładnie tak! Dupka oznacza po prostu dziura. Nazwa jaskini wzięła się ponoć od braci Syewów którzy używali jej jako kryjówki w czasu okupacji tureckiej. Miejsce było zamieszkiwane już w czasach Cesarstwa Rzymskiego! Dojechaliśmy dosłownie chwilę przed zamknięciem. Obsługa w kasie powiedziała, że ostatnia grupa turystów z przewodnikiem właśnie wyszła i jesteśmy spóźnieni. Zrezygnowani wracamy w stronę Forda, aż tu nagle słyszymy jak do nas krzyczą – go fast, go, go go! No to pełna moc i lecimy do jaskini 😀 Nawet nie chciano od nas opłaty, po prostu mieliśmy cisnąć żeby dogonić grupę.

No to lecimy do tej dupki 😀
Mega fajnie zagospodarowane!
Trzeba przyznać – tego jeszcze nie widzieliśmy

Mega klimatyczna Saeva Dupka

Pokonujemy pierwsze zejścia pośpiesznie robiąc zdjęcia i w końcu docieramy do najgłębszych zakątków. Jaskinia posiada pięć sal, a łączna długość korytarzy wynosi aż 400 metrów! Formy naciekowe, które zachowały się w środku należą do jednych z najatrakcyjniejszych w kraju. Nie znamy się na geologii ale trzeba przyznać, że faktycznie wszelkie stalaktyty, stalagmity, stalagnaty i inne wariaty robią konkretne wrażenie. Połączone z grą świateł i cieni dostarczają naszym oczom zupełnie innych doznań niż w 2 poprzednich jaskiniach, które widzieliśmy. To jest właśnie piękne w Bułgarii – każda jaskinia, którą odwiedziliśmy (a było tego trochę), była inna i wyjątkowa na swój sposób. Nie znając języka odczepiliśmy się od grupy i wykorzystaliśmy ten czas na robienie fotek.

  • Parking przed jaskinią jest darmowy.
  • Dojazd jest lekko inwazyjny dla podwozia, z ostrymi zakrętami i wąską drogą.
  • Wstęp to 4 BGN od osoby (2020).
  • Z parkingu do jaskini mamy kilkaset metrów do przejścia.
  • Od kwietnia do końca września jaskinia otwarta jest od 9 do 19, a w pozostałych miesiącach do 17. Na ostatnie wejście musimy stawić się 30 minut przed zamknięciem.

Fenomenalne – ciekawe ile to wszystko ma lat
Majestatyczne i przerażające

Miłe spotkanie w Plewen

Najbliższy nocleg znaleźliśmy dopiero w Plewen, choć totalnie nie planowaliśmy tam jechać. Trzeba było nadrobić trochę drogi. Zatrzymaliśmy się w Ema Artistic House gdzie wolny był basement room, który faktycznie był w piwnicy 😀 Nie można powiedzieć jednak złego słowa – wszystko wyremontowane, do dyspozycji kuchnia i wszelkie bajery. Jak za stówkę to dobra opcja. Stąd wybraliśmy się do pierwszej, lepszej knajpy i znowu jakiś łut szczęścia, bo dosłownie kilka kroków dalej położona była restauracja Хари. Trzeba przyznać, że to mega klimatyczne miejsce – zwłaszcza, że część stolików znajduje się w uroczym ogrodzie, pod wiekowymi drzewkami. Obok nas biesiadowały grupy Bułgarów, którym obsługa niosła ogromne tace z grillowanym mięsiwem. Sztos! Sami musieliśmy zamówić mięcho 😀 Choć nie było to łatwe, bo obsługa nie mówiła po angielsku, a menu było całe po bułgarsku.

Faktycznie jak w piwnicy 😀

Totalnie spontanicznie wybraliśmy się na główny plac w mieście, gdzie znajdują się fontanny. Nagle usłyszeliśmy polskie słowa. Okazało się, że wpadliśmy na Tomka i jego żonę Marinę, którzy od razu dali nam pokaz bułgarskiej gościnności. Tomek dobrze wiedział którą rakije wziąć ze sklepu i tak drugiego dnia podróży trzaskaliśmy drinki w miejskim parku. Bardzo miło spędzony czas! Pozdrawiamy mega pozytywną parę 😀

To musiało się źle skończyć 😀

Jak można się domyślić rano kac morderca nie miał serca. Było warto! Od razu poszliśmy do pobliskiej pekary poratować się pożywnym śniadaniem. Zauważyliśmy, że wszyscy jak na apel piją podejrzany napój. Jak się okazało była to boza – czyli napój ze sfermentowanej pszenicy (wersja bułgarska). No to co, też musieliśmy spróbować co to za lokalny przysmak skoro wszyscy zaczynają od niego dzień. Rzeczywistość szybko zweryfikowała 😀 Smak i zapach bozy naszym zdaniem nie należy do najlepszych. Norbertowi pachniało jak gabinet u lekarza. Okropieństwo 😀 Jednak nie ma jak to coca-cola.

W skrócie – fuj 😀

Oceń nasz artykuł!

Podobał Ci się artykuł? Zostaw nam 5 gwiazdek!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie publikowany. Wymagane pola oznaczone są *