Gjirokastra i spotkanie na kulinarnym stopniu
Artykuł w skrócie:
- Krótko o Gjirokastrze – dlaczego jest tak popularna?
- Restaurant Tradiconal Gjoca – oryginalne, albańskie smaki
- Twierdza w Gjirokastrze
- Gjirokastra – co jeszcze zobaczyć?
- Panorama Gjirokastry
Po szybkiej wizycie w Blue Eye śpieszyliśmy co sił do Gjirokastry – dlaczego? Sami nie wiemy 😀 To miejsce jest polecane praktycznie wszędzie więc chcieliśmy się przekonać dlaczego. Co prawda nie ma w nim jaszczurowych atrakcji ale skoro jest tak rozsławione to trzeba było to sprawdzić. Albo po prostu szukaliśmy dobrego jedzenia 😀
Do miasta wjechaliśmy od strony placu Cerciz Topulli, od razu obok znajduje się parking. W sezonie pewnie jest płatny ale w maju obyło się bez płacenia (albo zrobiliśmy to na przypale). Z tego miejsca ruszyliśmy w stronę starego miasta!
Krótko o Gjirokastrze – dlaczego jest tak popularna?
Wchodząc do miasta od razu można rozpoznać co przyciąga tutaj ludzi! Wspaniale zachowana turecka architektura, zagospodarowana w przecudny ryneczek i uliczki wypełnione kramami oraz restauracjami. To właśnie stworzyło klimat Gjirokastry i pozwoliło jej znaleźć miejsce na liście UNESCO. Miasto rozwinęło się w bogate centrum handlowe pod rządami sułtanów i pozostałości tego okresu zostały dobrze zachowane. Aktualnie mówi się, że jest to „miasto srebrnych dachów” – o czym przekonacie się oglądając jego panoramę!
Wąskie uliczki przepełnione są kolorami. Kram stoi na kramie, a wszelkiego rodzaju suweniry wręcz wylewają się z budynków. Kupicie tutaj wszystko – od chińskiego badziewia po ładne wyroby ceramiczne i rzekomo lokalne produkty. Szkoda, że ciężko jest zidentyfikować co jest faktycznie ręcznie robione, bo każdy będzie Was zapewniał, że wszystko 😀 Starym kamieniczkom nie można odmówić uroku. Powstały w XVII wieku ale niestety strawił je pożar i część budynków odbudowano w XIX i XX wieku. Widać, że wszystko jest odpowiednio odrestaurowane i przemyślane (na zdjęciach z 2016 widać sporą różnicę) – lokale mają nawet takie same tabliczki z nazwą. Niestety całe miasto nie jest tak odnowione – wystarczy pójść kawałek dalej i już przywita nas sterta gruzu!
Nie będziemy Was zanudzać o wszystkich zabytkach dookoła, bo nie do tego służy ten blog 😀 Najważniejszym punktem starego rynku jest Qafa e Pazarit i to tutaj wystarczy się kierować. Jest to główne skrzyżowanie uliczek z najbardziej charakterystycznym widokiem. Dookoła skupione są wszelkie kramy i restauracje. To tutaj dzieje się życie! I to właśnie przyciąga turystów.
Sami też obeszliśmy najbardziej kolorowe uliczki – szukając czegoś wyjątkowego w morzu dupereli! W jednym ze sklepików znaleźliśmy likiery w fajnych butelkach, które przykuły naszą uwagę. Najśmieszniejsze było to, że ktoś zostawił lokal pod opieką dzieci (może z 10 lat?) i z nimi targowaliśmy ceny trunków 😀
Restaurant Tradiconal Gjoca – oryginalne, albańskie smaki
Oprócz zwiedzania naszym głównym celem było napełnienie brzuchów z nadzieją na tradycyjne jedzenie. Nie zawiedliśmy się! Praktycznie na początku zostaliśmy zaczepieni przez starszego pana, który zapraszał nas do swojego lokalu. Niechętnie do tego podeszliśmy, bo jedyny stolik na dworze był zajęty (i nie lubimy zaczepiania) ale akurat goście zaczęli się zbierać, więc daliśmy się wciągnąć w wir wydarzeń. Właściciel zaprosił nas do środka aby dać potwierdzenie, że wszystko jest tradycyjne. I nie kłamał! W środku jego żona z uśmiechem na twarzy wypiekała w 100% legitne albańskie żarło, które tylko chciało wskoczyć do naszych brzuchów.
Starszy pan od razu ucieszył się, że jesteśmy z Polski. Na ścianie obok zdjęcia z prezydentem za kulinarne zasługi wisiało zdjęcie z Polakami i artykuł z polskiej gazety dotyczący albańskiego jedzenia 😀 Od razu zaczęły się przyjacielskie uściski i takim sposobem daliśmy się namówić na jedzenie bez patrzenia na ceny (błąd ale głodny nie jesteś sobą). Uzgodniliśmy, że po prostu bierzemy wszystkiego po trochu 😀
Choć Restaurant Tradiconal Gjoca w środku wygląda nieco surowo to nie można temu miejscu odmówić kulinarnych doznań. Na stole pojawił się burek, grillowane sery z papryką, japrak (lub sarma) – czyli tradycyjne gołąbki, a także regionalne, ryżowe kulki wyjęte prosto z pieca (qifqi). To danie jest znane ponoć właśnie z Gjirokastry. Do tego qofte i shapktat.
Niebo w gębie! Objedliśmy się porządnie ponownie próbując albańskich smaków. Głodnym i spragnionym możemy polecić to miejsce choć niestety nie możemy powiedzieć nic o cenach, bo przepadł nam rachunek albo zjedliśmy go na deser. Pamiętamy jednak, że było umiarkowanie – nie było tanio ale nie było też turbo drogo (maj 2021).
Twierdza w Gjirokastrze
Kolejne miejsce często odwiedzane w Gjirokastrze to twierdza, która wznosi się ponad miastem. Jej kształt przypomina wielki statek! Jak wielki? Pól kilometra długości! Żeby się do niej dostać trzeba pokonać dosyć stromy odcinek drogi. My poszliśmy troszkę na skróty jakąś boczną ścieżką omijającą zakręty 😀
Po drodze zaciekawiło nas malutkie stoisko uroczej pani, która sprzedawała dżemy – i tutaj było widać, że były wynikiem jej pracy! Zakupiliśmy więc dżemora bez wyrzutów sumienia 😀 Wyrzuty miała za to Ola, która swój dżemor roztrzaskała o chodnik 🙁
Dosłownie przed murami twierdzy znaleźliśmy inne stoisko – ktoś w kawałkach łupków rzeźbił wzory i nie było by w tym nic ciekawego gdyby nie… wzór jaszczura! Takim sposobem mamy spersonalizowaną pamiątkę z Albanii 😀
Jak się okazało twierdza jest głównie obiektem muzealno-historycznym (mieliśmy nadzieję na jakieś dzikie akcje) więc przestała nas specjalnie interesować (tym bardziej, że szkoda nam było 800 LEK na bilety dla wszystkich). Wystosowaliśmy więc jednoosobową delegację na szybkie zwiedzanie i tak Norbert zasuwał z kamerą po ruinach i między armatami, bo taka właśnie galeria zajmuje znaczną część twierdzy po skręceniu w lewo 😀
Żeby ułatwić Wam życie od razu możemy podpowiedzieć, że najciekawszym miejscem jest taras widokowy, z którego można podziwiać całą Gjirokastrę i pobliskie pasmo górskie. Przy okazji mamy świetny widok na srebrne, łupkowe dachy!
Na terenie twierdzy ponoć znajdziecie amerykański samolot Lockheed T-33, który musiał awaryjnie lądować w trakcie zimnej wojny. Uznano, że jest szpiegowski, więc pilota wysłali do domu, a maszynę przerobiono na trofeum 😀 szukajcie!
Gjirokastra – co jeszcze zobaczyć?
Zdajemy sobie sprawę, że Gjirokastra jako okręg jest pewnie o wiele ciekawsza i skrywa wiele miejsc. Na jednak interesują te bardziej dzikie! Damy więc Wam wskazówkę gdzie możecie się kierować jeśli nie interesują Was wszelkie muzea i budynki sakralne 😀
Most Alego Paszy – stary mostek dobry na szybkie zdjęcie
Maja e Dodos – z mapy Google wynika, że można wybrać się na trekking w pobliskie pasmo górskie. Z każdej strony wygląda ono majestatycznie!
Gryka e Kazanit – właśnie do tego miejsca mamy nadzieję, że dotrzecie tym trekkingiem 😀
Dziki most przed Permet – znaleziony przez nas w czeluściach Internetu, a potem w rzeczywistości, trzeba samemu polować na trasie SH75 😀
Llixhat e Bënjës – małe ale piękne źródła termalne
Kanion Langarica – przylegający do nich kanion
Rafting Vjosa – na przepływającej obok rzece Vjosa odbywają się raftingi!