Bułgaria Zip Line Topola

Artykuł w skrócie:

Z Wielkiego Tyrnowa na strzała ciśniemy w kierunku bułgarskiego wybrzeża. Omijamy Jeźdźca z Madary, Pobitite Kamuni i totalnie opuszczoną trasą docieramy do przylądku Kaliakra. Przez kilka dni polecano nam to miejsce już parę razy i faktycznie było na naszej mapie więc zdecydowaliśmy się nadłożyć drogi i pojawić się na cypelku. Twierdzono nawet, że przy dobrej pogodzie i rąbku szczęścia można tutaj zobaczyć pływające delfiny! Co prawda pewnie trzeba mieć niezłego farta no ale i tak liczyliśmy, że się uda 😀 Ponoć większość ludzi odwiedza Kaliakrę właśnie w tym celu. Ciekawe ilu się udało 😀

Przylądek Kaliakra – czubek Bułgarii

Przylądek Kaliakra jest długim na 2 kilometry pasmem skał, które zwężają się w stronę morza – tworząc mały cypel. Rdzawe formacje skalne wznoszą się ponad wodą nawet na 70 metrów. Dojeżdżamy do parkingu, płacimy kilka BGN za wejście i przechodzimy obok pozostałości dawnej twierdzy. Fortyfikacje powstały tutaj już w IV wieku p.n.e.! Tutejsze zabudowania obronne wykorzystywali Rzymianie, Bizantyjczycy, Bułgarzy i Turkowie. Chyba w najlepszym stanie zachowała się część rzymskich łaźni. Miłośnicy historii znajdą szersze informacje na tablicach. Można także odwiedzić muzeum archeologiczne, które skrywa kilka eksponatów. Miniemy również znajdującą się tutaj restaurację. Trasa poprowadzi nas w prawą stronę, gdyż z lewej położona jest baza wojskowa – zamknięta na cztery spusty.

Dotarli na koniuszek Bułgarii!
Pustka, pustka i jeszcze raz wiatraki
Lecimy na sam czubek przylądku

Ze znajdującym się tutaj białym obeliskiem wiąże się smutna legenda. Gdy twierdza zbliżała się ku upadkowi podczas najazdy Turków – 40 bułgarskich dziewic rzuciło się z klifu prosto w skaliste wybrzeże Morza Czarnego. Aby przezwyciężyć strach i zapobiec temu, że któraś z nich zacznie się wahać splotły się włosami – tak aby nie było już odwrotu. Od tego czasu mówi się, że rdzawy kolor skał to pozostałość po krwi właśnie tych panien. Obelisk ma symbolizować heroiczny czyn młodych niewiast.

Idąc w kierunku czubka zobaczymy też kaplicę św. Mikołaja, z którą wiąże się kolejna legenda. Podobno gdy Mikołaj uciekał przed Turkami i zaczęło brakować mu lądu – sam Bóg tworzył dla niego nowe skały pod nogami. W ten właśnie sposób miał powstać cały przylądek Kaliakra. Niestety tak czy siak święty został pojmany i zabity.

Ale kusiło dojście do tych schodów!
Gdzie te delfiny?

Docieramy do końca i schodzimy małymi schodkami na sam czubek. Znajdziemy tutaj skalne okno, które idealnie nadaje się do zdjęć. Z tego miejsca mamy najlepszy widok na rdzawe skały otaczające wybrzeże – to najładniejszy punkt do obserwacji i wypatrywania delfinów. Niestety nam się nie udało, a szkoda, bo warunki pogodowe były perfekcyjne. Widoki są zjawiskowe ale zabrakło nam trochę efektu WOW. Na skalnym brzegu w dole było widać jakieś tajemnicze schody ale nie mieliśmy pojęcia jak tam zejść – a szkoda 😀 Delikatnie zawiedzeni brakiem delfinów ruszamy w dalszą drogę. Czy warto tutaj przyjechać? Jeśli chcecie dać szansę szczęściu to tak. Przy okazji można ustrzelić całkiem niezłe zdjęcia w żółtych formacjach skalnych. Nie sądzimy jednak aby to było miejsce typu “must see” i trzeba koniecznie nadrabiać drogi.

Piękno Morza Czarnego
I dobre miejsce na fotkę 😀
W ogóle końcówka trasy jest bardzo fotogeniczna 😀
Wypatrując delfinów

Nieplanowany Zip Line w Topoli

Z tego miejsca mieliśmy w planie jechać prosto w kierunku Złotych Piasków jednak nagle wypatrzyliśmy w pobliżu Zip Line! Do tego nad naszymi głowami szybowało sporo osób zajmujących się paraglidingiem. Jako, że jesteśmy miłośnikami tego typu aktywności to nie mogliśmy sobie odpuścić i szybko udało zlokalizować się tyrolkę, która znajdowała się w pobliskiej mieścinie Topola. W mgnieniu oka pojawiliśmy się pod resortami obok których znajdowała się lina. Ogromne kompleksy hotelowe Topola Skies i Sea View sprawiały wrażenie pustych i zamkniętych – kilka samochodów, kilku szwędających się ludzi, nikogo w rozległych basenach. Nie ma się co dziwić, bo wrzesień raczej jest już końcem sezonu, a dodatkowo panowała pandemia koronawirusa (2020). Mimo tego bramki od parkingu otworzyły się przed nami, a strażnik poinformował żebyśmy kierowali się do recepcji ogromnego resortu, który cały czas jest czynny. Okazało się, że nie ma problemu żeby skorzystać z Zip Line nie będąc hotelowym gościem. Paragliding był jednak zabawą prywatnych osób i nie posiadano takiej usługi. Nie mogliśmy też znaleźć nic w sieci.

Zapinamy osprzęt
Wchodzimy na platformę
Weryfikujemy piękne widoki
Czas na fazę stresiku
I lecimy!

Za zjazd tyrolką zapłaciliśmy 60 BGN. Kabel ciągnie się przez 468 metrów, a podczas zjazdu pokonujemy 118 metrów wysokości. Sam zjazd wyglądał całkiem stromo – ponoć w trakcie rozwija się prędkość nawet 80 km/h! Dodatkowo ten Zip Line okazał się wyjątkowy, bo poprowadzone są dwie liny obok siebie więc można zjeżdżać razem w tym samym czasie, a nawet się ścigać 😀 Obsługa ubrała nas w osprzęt i przyczepiła do początku zjazdu. Start był ciekawy, bo otwierano furtki i na raz, dwa, trzy odczepiano blokadę wypuszczając nas na kabel 😀 Widoki były cudne, prędkość zjazdu konkretna, a samo hamowanie też dało delikatny zastrzyk adrenaliny. Szkoda, że wszystko trwało tak krótko! Ciekawe czy resortowi goście mogą zjeżdżać do woli. Z samego dołu nie musieliśmy wracać pieszo na górę, bo obsługa podwiozła nas busem pod samego Forda.

Wszystkim łowcom adrenaliny polecamy to miejsce! Wszelkie informacje dostępne są na stronie internetowej.

Choć tyrolka jest krótka to widoki super!
Szkoda, że nie leci nad morzem 😀
Norbert wygrywa wyścig
Warto tutaj podjechać na jaszczurowy element podróży
Hamujemy w dobrej odległości
Koniec zjazdu!

Oceń nasz artykuł!

Podobał Ci się artykuł? Zostaw nam 5 gwiazdek!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie publikowany. Wymagane pola oznaczone są *