
Skakanie do rzeki w Mostarze – co i jak?
Artykuł w skrócie:
- Stary Most w Mostarze i skakanie do Naretwy
- W kierunku Starego Mostu!
- Uliczkami Mostaru
- Skakanie do Naretwy dla amatorów
- Dalsza podroż Jaszczura
Do Mostaru dojechaliśmy popołudniem – w trasie zarezerwowaliśmy hostel, dosłownie pierwszy lepszy z sekcji tych tańszych. Cena była świetna, a do głównej atrakcji nie było specjalnie daleko. Apartments Anela, bo tak się nazywał w 2019, prowadziła urocza… Anela 😀 Budynek był skryty w wąskich uliczkach starszej części Mostaru – ciężko było tam wjechać i zaparkować auto w bezpiecznym miejscu z racji na ścisk. Jakie było jednak nasze zdziwienie gdy dowiedzieliśmy się, że jesteśmy… pierwszymi osobami, które zarezerwowały pobyt w tym miejscu 😀 (to wyjaśniało dlaczego cena była niska biorąc pod uwagę wysoki standard). Wnętrze było ładnie urządzone i wyposażone – dosłownie pachniało nowością. W końcu też udało nam się wysuszyć pranie zrobione jeszcze w Czarnogórze! Aktualnie niestety hostel nie jest dostępny na Booking lub zmienił nazwę na inny. Szkoda, bo obiekt był naprawdę, świetny, a poranek w zielonym ogrodzie był naprawdę niezapomniany!




Nie będzie to typowy poradnik o zwiedzaniu miasta, jak w przypadku Budvy czy Kotoru. Nie skupiliśmy się specjalnie na części turystycznej – oczywiście zaliczyliśmy most i główne uliczki ale poza tym nie mieliśmy gotowego researchu. Nasz cel był bardziej jaszczurowy! W Mostarze odbywają się skoki ze Starego Mostu (o tym później), więc i my chcieliśmy spróbować swoich sił. Oczywiście nie z tego obiektu 😀 Ale z odkrytych wcześniej przez Łukasza skoczni dla amatorów – niższych i bardziej bezpiecznych (ale tylko troszkę).
Stary Most w Mostarze i skakanie do Naretwy
Zanim w ogóle powstała znana nam budowla w tym samym miejscu znajdował się drewniany, wiszący most. Został on jednak wyeksploatowany i w latach 1557-1566 ruszyła budowa nowej, jednoprzęsłowej konstrukcji. Robotnicy z Dubrownika, znanego z porządnych rzemieślników wykorzystali 456 kamiennych bloków aby utworzyć łuk mostu – wysokiego na 20 metrów i długiego na 29 metrów. Niestety budowla uległa zniszczeniu w 1993 roku z rąk wojsk chorwackich. Na szczęście w latach 1999-2004 most odbudowano i wpisano na listę UNESCO.

Co roku w Mostarze odbywa się jedyny w swoim rodzaju konkurs skoków z mostu do rzeki Naretwy, która dzieli miasto na dwie części. Podobno ta tradycja jest tak stara jak data jego budowy, a nawet przypuszcza się, że skakano już z tego drewnianego 😀 Istnieje nawet dedykowana organizacja, a dokładnie klub Mostari, który zajmuje się całym przedsięwzięciem. Wysokość skoku jest uzależniona od poziomy wody ale najczęściej jest to między 23, a 27 metrów! Sędziowie oceniają postawę na moście, styl lotu i wejście do wody, czyli opłaca się lądować telemarkiem 😀
Gdy już będziemy w okolicach mostu może się zdarzyć, że zobaczymy skoczka stojącego na jego szczycie. Ponoć za cenę 25 euro można zafundować sobie to widowisko poza konkursem! Rzeczywistość jest jednak nieco inna 😀
W kierunku Starego Mostu!
Naszą wędrówkę, a bardziej podążanie za Łukaszem zaczęliśmy od zachodniej strony. Na początku zeszliśmy do samej rzeki – można to zrobić przechodząc przez kawiarnię o nazwie KARMA. Tym sposobem dostaniemy się do miejsca, które jest czymś w rodzaju widowni, dokładnie tutaj. Prawdopodobnie stąd oglądane są zawody w skakaniu! Oczywiście żeby się tutaj dostać musieliśmy się przebić przez tłumy ludzi, których tego dnia było tutaj nadzwyczaj dużo!



Na szczycie mostu stał skoczek, który szykował się do lotu, jednak kilkukrotnie stwierdzał, że jednak kasa się nie zgadza i poczeka na więcej pieniążków. W tym samym czasie do ludzi na widowni zeszli prawdopodobnie jego wspólnicy krzyczący, że jak nie ma hajsu to nie ma oglądania, wywijając ludziom tacką przed oczami. Finalnie skoczek uzbierał ile się dało i… sobie poszedł 😀 To się nazywa przedsiębiorczość. Niestety nie było nam dane zobaczyć tego lotu!


Wróciliśmy na górę żeby w końcu przejść na drugi brzeg. Dosłownie na początku trasy, przy baszcie Halebija znajduje się sklepik z całkiem sporą kolekcją pocztówek – Norbert poleca 😀 Widok z mostu jest piękny! Zwłaszcza przy dobrej pogodzie – wtedy też widać wyjątkowy kolor Naretwy. Oczywiście byłoby ładniej gdyby nie kwadrylion turystów ale i tak można uznać ten widok za wyjątkowy. Magia kolorów robi robotę! Budowla jest solidna i masywna, w czasach swojego powstania musiała robić ogromne wrażenie – i jak widać nadal robi!





Uliczkami Mostaru
Po obu stronach rzeki Mostar ma do zaoferowania piękną starówkę z całą masą kawiarenek. W wąskich uliczkach znajdziemy liczne sklepiki sprzedające zarówno ładne rzeczy jak i chiński szajs wszelkiej maści, który oczywiście jest hand made i dzisiaj jest promocja 😀 Chcąc coś kupić należy uruchomić protokół negocjatora i kwestionować każdą cenę dookoła, niezależnie czy chcemy kupić portfel, obrus, kapelusz czy kubek z podobizną jakiegoś dyktatora. Ola odpaliła zmysł negocjacji i swoje pamiątki kupiła za bezcen! Piękne uliczki upiększają tłumy zwiedzających (głównie z Polski), którzy tworzą przepływ ludzki podążający jednym tempem ku wolności 😀 Podsumowując – Mostar to piękne miasteczko warte odwiedzenia jednak trzeba sobie zarezerwować trochę cierpliwości! Polecamy też zabrać wodę i nakrycie głowy, bo w letnie, upalne dni temperatury sięgają ponad 40 stopni!




Skakanie do Naretwy dla amatorów
Po zwiedzeniu uliczek po lewej i prawej stronie przyszedł czas na wisienkę na torcie – czyli skakanie do rzeki. Łukasz będąc już wcześniej w Mostarze odkrył drogę do dzikich skoczni niedaleko Starego Mostu. Dobrze je widać z widowni na której byliśmy na samym początku – wystarczy spojrzeć na drugi brzeg. Niestety nie jesteśmy teraz w stanie wskazać gdzie jest początek ścieżki (czas akcji to 2019), jednak finalnie punkt znajduje się gdzieś niedaleko meczetu Mostarska Džamija.



Dzika dróżka przy brzegu doprowadzi Was do dwóch skoczni. Mniejsza ma na oko 4-5 metrów, a większa 6-8 metrów. Skoki są możliwe jeśli dobrze przyjrzymy się otoczeniu. Dosłownie obok znajduje się kawałek wysuniętego gruntu, który hamuje nurt rzeki. Mamy więc niewielką przestrzeń gdzie możemy skoczyć aby Naretwa nie wciągnęła nas w swoje sidła. Z racji, że jest to miejsce całkowicie dzikie – raczej nikt nie ruszy nam z pomocą więc jesteśmy zdani na siebie i swój rozsądek 🙂 Jeśli nie czujecie się dobrze w wodzie – nie róbcie nic na siłę!

W naszej ekipie znalazło się dwóch śmiałków – Łukasz i Ola! Na pierwszy ogień poszła mniejsza skocznia, która nie przysporzyła większych problemów 😀 Oboje skoczyli śpiewająco choć był moment zawahania w oczach Oli. Odwagi dodał jej tłum po drugiej stronie, który zamiast oczekiwać na skoczków z mostu – zaczął kibicować nam! Jak widać wzbudziliśmy większe zainteresowanie 😀 Druga skocznia też została zaliczona, zwłaszcza, że już było wiadomo czego się spodziewać! Po swoim skoku Ola podejrzanie długo nie wyłaniała się z wody i już mieliśmy rozpoczynać akcję ratowniczą. Potem się okazało, że gdy wpadła do wody to zsunął jej się but i próbowała go odzyskać 😀




Reasumując – jeśli czujecie się na siłach to skoki do Naretwy są możliwe z dzikiej skoczni. Na zdjęciach Googla widać też lokalne dzieciaki, które to robią, więc miejsce jest raczej przetestowane. Należy jednak polegać na swoim rozsądku i dobrze wybrać miejsce skoku żeby nie wpaść w nurt rzeki.
Jeśli jednak wpadniecie na super pomysł aby po amatorskich skoczniach iść na most i zrobić to samo to raczej będzie to Wasz ostatni skok 😀 Takie akrobacje wymagają ćwiczeń, specjalnej techniki i doświadczenia. Życie jest krótkie ale lot do Naretwy też!

Dalsza podroż Jaszczura
Nasz czas w Mostarze, a także Bośni dobiegł końca. Tego samego dnia zameldowaliśmy się jeszcze w Splicie, gdzie czekały na nas kolejne przygody! Mieliśmy również w planach spotkanie ze znajomym.
Oczywiście Mostar oferuje znacznie więcej – dla tych co lubią zwiedzanie i architekturę na pewno nie zabraknie rarytasów. Jeśli jednak wolicie akcję – skoczcie sobie do rzeki 😀 Do zobaczenia w kolejnych częściach Majówki 2019!

