Koh Phangan – rajska wyspa pełna imprez
Artykuł w skrócie:
- Transport na Koh Phangan
- West Coast Beach Resort
- Mea Haad Beach i punkt widokowy
- Malibu Beach i parząca przygoda
- Wyczekiwana plaża Haad Rin
- Sobotni market na Koh Phangan
Późnym wieczorem lądujemy w Surat Thani. Nasz plan zakładał noc na lotnisku, a następnie z samego rana podróż do portu w Don Sak i przeprawę promową na Koh Phangan. Wszystko legło w gruzach, gdy okazało się, że lotnisko zamykają na noc! Rozkładaliśmy się jak królowie na siedzeniach, ale ochrona kazała nam opuścić budynek. No i właśnie zostaliśmy bez dachu nad głową 😀 Szybka akcja szukania hotelu i udało się znaleźć nocleg za znośną cenę kilka kilometrów dalej. Przed lotniskiem stał tylko jeden taksówkarz, który już wiedział co się szykuje. Nie mieliśmy opcji i musieliśmy negocjować!
Jak się okazało cała sytuacja miała pozytywny wpływ na naszą podróż. Wiele hoteli ma umowy z przewoźnikami promowymi na zdobywanie klientów, w tym nasz. Cena za transport do miasta, następnie do portu i na wyspę była mniejsza niż sam bilet na prom u przewoźnika. Wybija 20 września 2019, a my jedziemy więc na pace do Surat Thani, gdzie czeka na nas autobus do portu. Następnie wskakujemy na prom! Marzenia się spełniają, płyniemy na rajskie wyspy!
Transport na Koh Phangan
Podróż trwa około 3 godziny, na promie jest kilka pokładów, a każdy z nich niemiłosiernie klimatyzowany. Śmieszny widok – na zewnątrz ponad 30 stopni, w środku ludzie w bluzach i pod kocami 😀 Mieliśmy też małego farta, nasze plecaki były na tyle małe, że nie musieliśmy kłaść ich na ogólną stertę bagaży. Jak widać przemyślane pakowanie bardzo się opłaca, ale o tym możecie przeczytać w naszym poradniku!
Lądujemy na brzegu i od razu kierujemy się do upatrzonej wypożyczalni skuterów Budget Two. Targujemy cenę za skutery, tym razem trafiliśmy na nowe egzemplarze ze sprawnymi hamulcami 😀 Ma to duże znaczenie, bo wyspa ma sporo górek. Nie z każdym hotelem jest świetne połączenie, a skuter na najbardziej praktyczny środek transportu.
Na wyspach jest także luźniejsze podejście do zagranicznych kierowców. Można zauważyć, że policja przymyka oko na brak prawka czy jazdę bez kasku. Inaczej musieliby zatrzymywać prawie wszystkich kierowców. Choć Koh Phangan jest mała – bez skutera można by stracić długie godziny na chodzenie pieszo lub grubą kasę na taksówki. Jeśli nie planujecie noclegu przy Haad Rin, czyli najbardziej popularnej plaży, wtedy bez niego może być ciężko z komunikacją.
West Coast Beach Resort
Jeszcze na promie zaklepaliśmy kolejny nocleg – West Coast Beach Resort niedaleko Salad Beach. Zachodnia strona wyspy ma jeden, duży plus – oglądanie zachodu słońca z najlepszej perspektywy. W całym resorcie byliśmy początkowo tylko my, a z czasem pojawiło się kilka osób. Udało nam się zarezerwować domek z widokiem na morze. Choć plaża przy hotelu nie należy do najlepszych i przystępnych do kąpieli, to i tak widok krystalicznie czystej wody cieszy oko. Do plusów na pewno trzeba zaliczyć ciszę i spokój, a także własną huśtawkę.
A wracając do tematu wody to czas najwyższy do niej wskoczyć! Jedziemy więc na pobliską Salad Beach by w końcu porządnie skorzystać z rajskich klimatów Tajlandii. Choć Norbert nadal nie mógł się kąpać, nic nie powstrzymało go od wejścia do wody!
Nastaje wieczór, a my pierwszy raz spędzamy go spokojnie, z piwkiem, przy basenie i z widokiem na gwiazdy!
Wstaje nowy dzień, wyskakujemy z łóżek, skoro świt, żeby zdążyć zobaczyć jak najwięcej miejsc zanim na niebie pojawi się największe słońce. Znaleźliśmy jednak chwilę, aby nacieszyć się plażą i huśtawką przy naszym hotelu. Nie ma sezonu, więc byliśmy tam praktycznie sami. Tak w sumie wygląda cała wyspa we wrześniu, nie licząc Haad Rin i portu.
Mea Haad Beach i punkt widokowy
Naszym pierwszym punktem jest cypel na północnym zachodzie wyspy, o nazwie Ko Ma i przylegająca do niego Mae Haad Beach. Widać niestety, że miejsca są zaniedbane – to właśnie negatywne aspekty braku sezonu. Wiele miejsc jest na ten czas zapomniane. Tak czy siak to świetna lokacja na małą kąpiel, zwłaszcza gdy ma się kawałek morza na wyłączność. W pobliżu znajduje się też sporo resortów, w których można zjeść śniadanie.
Podczas drogi do następnego miejsca spontanicznie trafiamy na punkt widokowy – Three Sixty Bar. Tutaj zaczyna się największa zabawa związana z poruszaniem się skuterem po wyspie, czyli stroma górka, pod którą trzeba podjechać bez zawahania. No ale niezniszczalna Honda Click zniesie wszystko, o czym przekonacie się w następnych odcinkach. Bez zaskoczenia – na punkcie nie ma ludzi, więc cała knajpa dla nas!
Malibu Beach i parząca przygoda
Kolejnym punktem wyprawy jest Malibu Beach, która słynie z dziwnych drzewek i trzeba przyznać, że jest to ciekawy widok. Na tej plaży piasek jest wyjątkowo jasny. Czasem nie można było przestać mrużyć oczu, bo z każdej strony uderzało w nas światło. Zanim jednak dotarliśmy do plaży czekała nas następna przygoda. Zaparkowaliśmy skutery od złej strony i czekała nas przeprawa przez rzeczkę zamiast przez most. Nie byłoby to nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że woda w tym miejscu była tak nagrzana, że wręcz parzyła w nogi! Czuliśmy się jakbyśmy chodzili po lawie 😀
Malibu Beach to świetne miejsce na odpoczynek pod palemką, piknik i ogólny chillout. Woda z jednej strony jest nieco bardziej mętna, bo wybrzeże chroni falochron, który zatrzymuje jej bieg. Kawałek dalej na wschód znajduje się Bottle Beach. Jeśli szukacie ciszy i spokoju – to miejsce dla Was. Niestety, żeby się tam dostać trzeba objechać prawie całą wyspę. Chyba. że wybierzecie opcję trekkingu 😉
Wyczekiwana plaża Haad Rin
Tak też robimy jednak naszym celem jest Haad Rin, czyli najbardziej popularna plaża na Koh Phangan. To tutaj dzieją się największe cuda i tętni nocne życie wyspy. Znajdziemy tu najwięcej knajp, spotkamy typowych naganiaczy i największą liczbę turystów, których zwożą taksówki. Nie da się ukryć, że miejsce ma swój urok i położone jest bliżej cywilizacji. W tym miejscu wyspa jest najbardziej zabudowana. Uważajcie jednak na wodne stworzenia, a zwłaszcza meduzy z długimi parzydełkami!
Haad Rin zawdzięcza swoją popularność przede wszystkim dzięki specjalnemu wydarzeniu. Na plaży odbywa się jedna z największych imprez, na jakie można się wybrać w Tajlandii – Full Moon Party. Jak nazwa wskazuje, festiwal odbywa się zawsze podczas pełni księżyca, więc wbrew pozorom dość często. Jest to szalona noc, podczas której trwa impreza przepełniona muzyką techno, alkoholem i stadem bezwstydnych nastolatków ? Ma to swój urok, ale i ciemne strony. Zabawa pewnie jest przednia, ale nie da się ukryć, że nie każdy jest do końca grzeczny, a najgorszą substancją na imprezie nie jest suszony durian. Jeśli ktoś lubi takie klimaty – na pewno będzie się świetnie bawił. Zwłaszcza, że wstęp jest darmowy.
Naszym planem było pojawienie się na podobnej imprezie – Half Moon Party, czyli festiwalu półpełni księżyca. W odróżnieniu od poprzedniej odbywa się ona w dżungli w środku wyspy, a wstęp jest płatny. W cenie są drinki i inne gadżety. Najtańsza wejściówka kosztuje około 1500 THB. Klimat imprezy jest taki sam jednak tutaj można spodziewać się większej organizacji. Tak czy siak – nie dotarliśmy na miejsce, wybierając spokojniejszy wieczór.
Podczas gdy Norbert relaksował się na Haad Rin popijając shake mango Łukasz wyruszył na poszukiwanie wodospadu, który miał znajdować się we wschodniej części wyspy, a także mniej komercyjnych plaż.
Sobotni market na Koh Phangan
Szczęście chciało, że byliśmy na Koh Phangan akurat w sobotę. Okazało się, że trwa wtedy weekendowy market. To idealne miejsce na zakup wspaniałych pamiątek i spróbowanie masy pysznego jedzenia! Wtedy żałowaliśmy, że brzuch ma ograniczoną pojemność, bo wybór był ogromny! Zobaczcie sami!
Przy okazji udało nam się kupić bilety na kolejny dzień, sztuka targowania poszła w ruch! Planowaliśmy wybrać się do Parku Narodowego Ang Thong, Obeszliśmy więc wszystkie wypożyczalnie i agencje turystyczne szukając najlepszej ceny. Polecamy tak robić, jeśli nie chcecie zostać naciągnięci na wysokie koszty wycieczek. Tymczasem czas szykować się na kolejny dzień wrażeń. Ahoj przygodo!